23 grudnia 2010

Życzenia



Kochani,
w te nadchodzące Święta,
życzymy wszystkim
aby udało się wam przebić
przez nieco skomercjalizowaną formę
i odnaleźć najgłębszą treść tych Świąt.

Byście mieli czas odpocząć,
zatrzymać się i zobaczyć
jaki świat jest piękny,
i jaki Pan Bóg jest dobry.



Ekipa Słowa w Sieci

s. Bogna Młynarz ZDCh
Mariola Polok
ks. Piotr Zioło
Roman Groszewski SJ

21 grudnia 2010

Maryja i Słowo Boga

„Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1, 29).

 

W tych dniach chciałabym zwrócić naszą uwagę na Maryję. I niech to będzie spojrzenie, które przebije się przez zasłonę obrazów i figur Maryi w koronie i z berłem w dłoni. Zobaczmy po prostu kobietę, która chce słuchać Boga. To nie było łatwe! Kiedy dziś czytamy historię życia Maryi z kart Ewangelii, wszystko wydaje się takie proste: Zwiastowanie, stajenka w Betlejem, życie w Nazarecie itd. Ale Maryja nie czytała Ewangelii! Nie wiedziała co i jak będzie. Słuchała Słowa Boga, ale nie wszystko było jasne. A często nic nie było jasne.

Wyobraźcie sobie scenę Zwiastowania. Przychodzi Anioł i robi trzęsienie ziemi w całym jej życiu. Niektórzy tłumaczą słowo zmieszała się jako była wstrząśnięta, przeraziła się. Słowo Boże czasem jest szokujące. Maryja rozważała, co miałoby znaczyć. Słowo nie jest oczywiste. Jeśli coś jest oczywiste to znaczy, że nic nie wnosi nowego. Słowo jest zawsze nowością. Jest nowiną i to dobrą nowiną.

Zresztą nie ten jeden raz Maryja nie rozumiała Słowa Bożego. Ewangelie kilkakrotnie wspominają, że Maryja nie rozumiała wydarzeń i słów Jezusa. Myślę, że sytuacje niezrozumienie i zaskoczenia pojawiały się częściej niż te, gdy wszystko było jasne. I to jest dla nas pokrzepienie i wskazówka: nie zawsze muszę od razu wszystko zrozumieć, jednak trzeba rozważać,

pytać,

czekać,

aż się wypełni.

Wzorem niech będzie nam Maryja, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19).

 

 

 

30 listopada 2010

MODLITWA DO MATKI BOŻEJ



MODLITWA DO MATKI BOŻEJ
Do odmawiania na początku Lectio divina


Dziewico Matko,
bądź przy mnie ,
jak byłaś bliska Apostołom w Wieczerniku,
umacniaj i pogłębiaj w moim duchu
pragnienie Boga.
Ty, Dziewico Milczenia, strzeż mojego skupienia
zatrzymaj ode mnie niepotrzebne fantazje,
roztargnienia i zaniedbania.
Niewiasto posłuszna, pomóż mi otworzyć serce,
zanim otworzę księgę,
tak aby stało się gościnnym domem dla Słowa.
Podpowiedz mi, Niewiasto Modlitwy,
słowa, które wzruszą serce Boga
i sprawią, by On napełnił mnie obficie
wiedzą i zrozumieniem.
Niewyczerpana Księgo,
Która dałaś światu do czytania
wieczne Słowo Ojca
prowadź mnie w lekturze świętego Tekstu,
abym umiał znaleźć w każdym słowie
jedyne Słowo
w którym Ojciec wyraża całkowicie samego siebie.
Ty, która jesteś Świątynia Ducha,
wspieraj mnie w medytacji,
bym był podobny do Ciebie.
Dziewico, która zachowujesz wszystkie sprawy
rozważając je w sercu.
Niewiasto Modlitwy,
daj mi uczestniczyć w tej radości,
z jaką wielbiłaś Pana:
niech Twoje uwielbienie i Twój śpiew
staną się moimi
Lustro odzwierciedlające doskonale
Obraz Syna,
Uproś mi łaskę życia,
które będzie wiernym wyrazem
tego, co czytam, medytuję,
o co błagam i co kontempluję.

Albano, 21 listopada 2008r.
Wspomnienie Ofiarowania Najświętszej Maryi Panny

+ Marcello Semeraro
biskup diecezji Albano

I rzekł do mnie...

I rzekł do mnie: „Spożyj to, co przed sobą widzisz.
Spożyj tę księgę i idź, I przemawiaj do Izraela”
A ja otworzyłem ust, a On nakarmił mnie księgą.
I rzekł do mnie „Nasyć swe ciało, synu człowieczy,
I wnętrze swoje napełnij tą księgą, Która tobie daję”.
Spożyłem ją, A ona w moich ustach
Była słodka jak miód
Ez 3, 1-3

Może wydaje nam się niedorzeczny nakaz spożywania Księgi. Jak można jeść książkę, zwój pergaminu, czy papier z drukiem? A Bóg dobitnie mówi, że Jego Słowo jest do spożywania, jest pokarmem.

Wiemy, że ktoś kto nie przyjmuje pokarmu skazuje się na śmierć. I nie wystarczy przyjmować go od czasu do czasu. Podobnie jak każdego dnia jemy, aby funkcjonować i żyć, Bóg każdego dnia pragnie karmić nas Swoim Słowem. Jeśli chcemy, by Bóg miał pierwszeństwo w naszym życiu musimy pozwolić, by Jego Słowo każdego dnia było pierwsze zgodnie z modlitwą psalmisty:

„Przychodzę o świcie błagam:
Pokładam ufność w Twoich słowach.
Moje oczy się budzą przed nocnymi strażami,
Aby rozważać Twą mowę”
Ps 119, 147-148

Zanim dotrą do nas wieści ze „świata”, zanim przemówimy my lub inni ludzie do nas, Bóg jako dobry Ojciec chce, abyśmy usłyszeli jego Słowo, aby mogło Ono być Słowem Życia, drogowskazem.

Potrzeba z naszej strony podjęcia decyzji, by zacząć słuchać lub się nie zniechęcać, jeśli już to robimy. Być może trzeba także zmiany w jakimś stopniu rytmu dnia.

A nade wszystko potrzeba pokornego trwania przy Słowie z wiernością i cierpliwością, aby zaczęło w nas zamieszkiwać i przemieniać nasze życie. Jeśli dziś jest dla nas niejasne czy niezrozumiałe to przyjęcie Go jako Słowa od Boga zaowocuje, przyniesie plon.

Nasze życie wciąż podlega zmianom. Nie wiemy, co przyniesie jutro. Nie wiemy, co wydarzy się w następnym miesiącu, roku. Jezus mówi wyraźnie: „Niebo i ziemie przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Łk 21, 33). Wszystko może ulec zmianie, wszystko przeminie, jedynie Bóg i Jego Słowo jest wieczne i niezmienne. Każdego dnia jesteśmy zaproszeni, by spotkać i usłyszeć Tego, który wszystko wie i ma Słowa Życia.

23 listopada 2010

Verbum Domini


W ostatnich dniach pojawiła się najnowsza Adhortacja Benedykta XVI o Słowie Bożym. Tekst jest długi jednak wszystkim gorąco polecamy.

19 listopada 2010

Świątynia Boga

„Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?

Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg.

Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście”

1Kor 3, 17

 

 Święty Paweł przypomina jak wielkimi jesteśmy w oczach Boga. Przez Swego Ducha uczynił nas swoją świątynią. Bóg zapragnął aż takiej bliskości z nami! Jest obecny w nas!

 

Piękny dar a jednocześnie piękne i wielkie wezwanie dla nas. „Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście”.

 

Gdy Jezus wszedł do świątyni Jerozolimskiej nie był w stanie znieść tego, co tam zobaczył. „W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie” (J  2,14).  Ostro zareagował: ”Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: "Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!" (J 2, 15-16).

 

Jeżeli Jezus taką gorliwością zapłonął o świętość Domu Bożego, to jak bardzo musi Mu zależeć na świątyni, którą ja jestem? Jezus nie może się zgodzić na to, by moje serce stało się „targowiskiem” czy „jaskinią zbójców”.

 

Gdy zaśmiecam świątynię mojego serca, Jezus chce temu przeciwdziałać. Chce ją oczyścić. Jednak muszę Mu na to pozwolić.

 

To może trochę zaboleć. Kupcom na pewno nie było w smak, że zniszczyła się ich własność. Wiele rzeczy, spraw wydaje się wartościowymi, ważnymi. Jednak może warto zaryzykować taki mały remanent:

W myślach przejrzyj swoje „skarby” i pokaż je Jezusowi. Popatrz Mu w oczy i postaraj się usłyszeć, o którym z nich mówi: „Weź to stąd i nie rób z domu mego Ojca targowiska”.

09 listopada 2010

Księga Lamentacji 3

Dziś kolejny, ostani już tekst poświecony tajemnicy cierpienia. Nie jest to temat łatwy, jednak trzeba go podejmować

„Kiedy wzywałem, Panie, Twego Imienia

z głębokiego dołu

usłyszałeś mój głos „Nie zamykaj Twego ucha

na moje błagalne wzdychanie!

Zbliżyłeś się w dniu mego wołania,

rzekłeś: „Nie bój się niczego!”

Lm 3, 55-57

Momenty kryzysu, trudne doświadczenia, zmaganie się z kłopotami są wpisane w naszą ludzka egzystencję. Nie da się od nich uciec, nie ma na nie szczepionki ochronnej, nie pomoże najlepsza polisa na życie. Tym jednak, co może nam dać siłę jest Słowo Boże.

Rozdział 3 Księgi Lamentacji mówi o zmaganiu się proroka z przeciwnościami losu. Spróbujmy zgłębić ten tekst pełen skargi, ale i wiary i nadziei w Bożą obecność. Pomocą w rozważaniu Słowa Bożego niech będzie fragment zaczerpnięty z książki Maxa Lucado „Potwór w szafie. Jak jutro bać się mniej niż dzisiaj”. W książce tej autor utożsamia cierpiącego proroka z prorokiem Jeremiaszem. Opisuje ten rozdział tak:

„Jeremiasz był w stanie depresji, obolały… Jerozolima była oblężona, jego naród rozproszony. Jego świat runął jak zamek z piasku w czasie burzy. Obwiniał Boga za ten stan. (por. Lm 3,4). Jego ciało było wielkim bólem. Jego serce było chore, Jego wiara nadwyrężona (por. Lm 3,5). Jeremiasz czuł się złapany w potrzask jak w ślepej uliczce (por. Lm 3,7- 9). Mógł opisać dokładnie wysokość fali życiowej burzy i siłę wiatru. Ale nagle uświadomił sobie, jak szybko pogrąża się w toni. I odwrócił swój wzrok od burzy: Biorę to sobie do serca…(por. Lm 3, 21–24). Biorę to sobie do serca… Złamany Jeremiasz odmienia swoje myśli, odwraca swoją uwagę od złych myśli. Odwraca swój wzrok od huczących fal i spogląda na wielkie dzieła Boże. I recytuje kwintet Bożych obietnic.

1. Wierna miłość Boga nigdy się nie kończy.

2. Jego miłosierdzie trwa na wieki.

3. Jego miłość odnawia się co rano.

4. Wielka jest Jego wierność.

5. Pan jest moim dziedzictwem.

Sztorm wcale nie przeminął, ale lęki Jeremiasza znikają. Podobnie jest ze św. Piotrem (por. Mt 14, 30 – 32). Burza nie jest czymś co się wybiera, ale strach tak. Bóg jest Panem każdej burzy. Boisz się swojej? Zwróć oczy ku Niemu”. („Potwór w szafie”, ss.70-71)

Nie możemy ominąć burz i życiowych sztormów, ale mamy do Kogo wołać i na Kogo liczyć: „Pomoc nasza w Imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemię”

Księga Lamentacji

rozdział 3


1. Jam człowiek, co zaznał boleści pod rózgą Jego gniewu;

2. On mnie prowadził, iść kazał w ciemnościach, a nie w świetle,

3. przeciwko mnie jednemu cały dzień zwracał swą rękę.

4. Zniszczył me ciało i skórę, połamał moje kości,

5. osaczył mnie i nagromadził wokół jadu i goryczy;

6. ciemność mi dał na mieszkanie, tak jak umarłym na wieki.

7. Opasał mnie murem, nie wyjdę, obciążył moje kajdany.

8. Nawet gdy krzyczę i wołam, On tłumi moje błaganie;

9. głazami zagrodził mi drogi, a ścieżki moje poplątał.

10. On dla mnie niedźwiedziem na czatach i lwem w kryjówce;

11. sprowadził mnie z drogi i zmiażdżył, porzucił mnie w nędzy;

12. łuk swój napiął i uczynił ze mnie cel dla swej strzały.

13. Sprawił, że tkwią w moich nerkach strzały Jego kołczanu;

14. drwią ze mnie wszystkie narody: jam stale treścią ich pieśni,

15. On mnie nasycił goryczą, piołunem napoił.

16. Starł mi zęby na żwirze, pogrążył mnie w popiół.

17. Pozbawiłeś mą duszę spokoju, zapomniałem o szczęściu.

18. I rzekłem: Przepadła moc moja i ufność moja do Pana.

19. Wspomnienie udręki i nędzy - to piołun i trucizna;

20. stale je wspomina, rozważa we mnie dusza.

21. Biorę to sobie do serca, dlatego też ufam:

22. Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła.

23. Odnawia się ona co rano: ogromna Twa wierność.

24. Działem mym Pan - mówi moja dusza, dlatego czekam na Niego.

25. Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka.

26. Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana.

27. Dobrze dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swojej młodości.

28. Niech siedzi samotny w milczeniu, gdy On na niego je włożył.

29. Niech usta pogrąży w prochu! A może jest jeszcze nadzieja?

30. Bijącemu niech nadstawi policzek, niechaj nasyci się hańbą!

31. Bo nie jest zamiarem Pana odtrącić na wieki.

32. Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej;

33. niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich.

34. Gdy pod nogami się depcze wszystkich jeńców kraju -

35. gdy prawa ludzkie się łamie w obliczu Najwyższego,

36. gdy gnębi się w sądzie człowieka - czyż Pan tego nie dostrzega?

37. Któż rzekł i stało się, gdy Pan tego nie nakazał?

38. Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?

39. Czemu się skarży człowiek żyjący? Mąż - na [karę za] grzechy?

40. Rozważmy, oceńmy swe drogi, powróćmy do Pana;

41. wraz z dłońmi wznieśmy i serca do Boga w niebiosach;

42. myśmy grzesznicy - odstępcy: A Ty nie przebaczyłeś.

43. Odziałeś się w gniew, by nas ścigać, zabijałeś, nie miałeś litości.

44. Ukryłeś się za obłokiem, by prośba nie doszła.

45. Uczyniłeś z nas śmieci, plugastwo pomiędzy ludami.

46. Rozwarli na nas swe usta wszyscy nieprzyjaciele -

47. naszym działem trwoga i pułapka, ruina i zniszczenie.

48. Strumienie łez płyną mi z oczu nad zniszczeniem Córy mego ludu.

49. Nie ustaje w płaczu me oko, bo nie ma ulgi,

50. póki nie spojrzy i nie zobaczy Pan z niebios.

51. Oko me sprawia ból mojej duszy z powodu córek mojego miasta.

52. Łowili mnie stale jak ptaka - niesłusznie prześladujący;

53. w jamie chcieli mnie zniszczyć: rzucali na mnie kamienie;

54. wody wezbrały ponad moją głowę: rzekłem: Jestem zgubiony.

55. Wzywałem imienia Twego, o Panie, z przepastnej jamy,

56. słyszałeś mój krzyk: Nie zatykaj uszu na moją prośbę!

57. Zbliżyłeś się w dniu, gdy Cię wzywałem, rzekłeś - Nie bój się!

58. [Już kiedyś], Panie, obroniłeś mą sprawę, ocaliłeś mi życie;

59. Panie, Ty widzisz mą krzywdę, sprawę mą rozsądź!

60. Ty widzisz całą ich żądzę zemsty, wszystko, co przeciw mnie knują.

61. Ty słyszysz obelgi ich, Panie, wszystko, co przeciw mnie knują;

62. podstępne słowa mych wrogów, cały dzień godzą we mnie;

63. popatrz - czy siedzą, czy stoją, ja jestem treścią ich pieśni.

64. Oddaj im, Panie, zapłatę według uczynków ich rąk:

65. Ześlij ślepotę na ich serca i na nich Twoje przekleństwo!

66. Dopędź ich gniewem i wyniszcz spod niebios , o Panie!




07 października 2010

Świadectwo

Dziś publikujemy tekst, który jest bardzo osobistą refleksją Marioli nad Bożą Opatrznością w kontekście jej choroby nowotworowej. Jest to też okazja, by jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy towarzyszą Marioli modlitwą. W ich intencji zostanie odprawiona msza św. w Gliwicach w kościele św. Bartłomieja w poniedziałek 11 października.

„Ale teraz tak mówi Pan,

Stworzyciel twój Jakubie,

I Twórca twój i Izraelu

„Nie lękaj się bo Cie wykupiłem

Wezwałem cię po imieniu: tyś mój!

Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą

I gdy przez rzeki, nie zatopią cię” Iz 43, 1-2

To jedna z wielu obietnic objawiających dobroć i wierność Boga zawartych w Piśmie Świętym. Bóg nie ukrywa przed nam prawdy o trudnościach i przeciwnościach, które nas czekają. Nie pozostawia nas jednak wydanych na pastwę losu. Obiecuje, że we wszystkich okolicznościach życia będzie nam towarzyszył. Co więcej, wyraźnie mówi, że one nas „nie zatopią”. A więc nie mają do końca nad nami władzy, bo ma ją nasz Stworzyciel.

Gdy przechodzimy trudne doświadczenia mamy prawo pytać Boga: „dlaczego?”, choć najczęściej nie poznajemy odpowiedzi natychmiast, a czasem nie otrzymujemy jej w ogóle.

W ciągu miesięcy trwania mojej choroby postawiłam to pytanie już nieraz. Często w złości, żalu czy bezsilności. Mimo iż nie znam nadal na nie odpowiedzi, to jedno wiem: Bóg mnie z tym pytaniem i z wszystkimi moimi stanami emocjonalnymi przyjmuje. Jego dobroć, wierność i cierpliwość wtedy ani nigdy się nie kończy. Milczenie Boga nie oznacza Jego nieobecności lub obojętności. Mam takie głębokie przeświadczenie, że Bóg tak bardzo nam współczuje i cierpi z nami, że aż milknie, ale JEST PRZY NAS.

W czasie trwania mojej chemioterapii usilnie chciałam usłyszeć od Boga słowo zapewnienia, że mnie przez wszystko przeprowadzi. Często przypominałam Mu o Jego obietnicach. Modliłam się tekstami Biblii i czekałam na cud uzdrowienia.

Gdy przyszedł termin operacji i wiedziałam, że musze przez to przejść, wtedy Bóg bardzo konkretnie pokazał mi, że jest ze mną. Wszystkie okoliczności, które towarzyszyły mojej operacji mówiły mi o obecności Boga Jego trosce i opiece. Przeżyłam to trudne doświadczenie w wielkim pokoju serca.

Nasz Bóg jest Bogiem paradoksów i zawsze przychodzi na czas, choć nam wydaje się że za późno. Tylko On do końca nasz los zabezpiecza. Przecież jesteśmy „drodzy w Jego oczach” (Iz 43,4). Gdy rozszalała się burza na jeziorze, Jezus nie zareagował od razu. Dopiero usilne wołanie, wręcz krzyk apostołów sprawił, że jakby w ostatniej chwili ich uratował (por. Łk 8, 22-25).

Gdy cierpimy w różnoraki sposób wołajmy do naszego Stwórcy i Zbawcy:

„Lecz ja, o Panie, ślę moją modlitwę do Ciebie, w czasie łaskawości, o Boże; wysłuchaj mnie w Twojej wielkiej dobroci, w zbawczej Twej wierności!. Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą, i z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy! Wysłuchaj mnie, Panie, bo Twoja łaska pełna jest dobroci; wejrzyj na mnie w ogromie swego miłosierdzia! Nie kryj swego oblicza przed Twoim sługą; prędko mnie wysłuchaj, bo jestem w ucisku. Zbliż się do mnie i wybaw mnie; uwolnij mnie przez wzgląd na moich wrogów!” Ps 69

25 września 2010

Wody wielkie...

Dziś kolejny tekst, w którym próbujmy stanąć wobec trudnych pytań o Bożą dobroć w kontekście cierpienia. Ta pytania są zapewne bliskie każdemu z nas....

„Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzęzłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę i nurt wody mnie porywa”

(Ps 69, 2-3).


Chyba każdemu z nas zdarzyło się tak czuć. Tą wodą jest czasem jakieś cierpienie już nie do zniesienia, czasem poczucie grzeszności czy dręczące pokusy, czasem lęk, samotność czy inne uczucia, które wydają się już nie do wytrzymania. Taka sytuacja, gdy czujemy, że już dość. Że jeśli to potrwa jeszcze chwilę, to utoniemy…

Czujemy, że nie możemy sobie sami pomóc, więc modlimy się:
„Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy! (PS 69, 15-16).

Jednak czasem Bóg zdaje się nie odpowiadać. „Zmęczyłem się krzykiem i ochrypło mi gardło, osłabły moje oczy, gdy czekam na Boga mojego” (Ps 69, 4). Milczy i spóźnia się, jakby nie widział, że doszliśmy już do granic wytrzymałości. Jak wtedy, gdy do Betanii „spóźnił się” o …. cztery dni (por. J 11 Wskrzeszenia Łazarza).

I co wtedy? Im bardziej się szarpiemy, tym szybciej tracimy siły i woda zaczyna zalewać nam usta… Dlaczego Bóg do tego dopuszcza? To pytanie jest ważne. Nie chodzi tu jednak o stawianie Boga w roli podsądnego, który się musi tłumaczyć. Byłoby to stawianiem siebie na równi z Bogiem. Jednak, żeby nie utonąć, trzeba się pytać: dlaczego? w znaczeniu: jakie to ma znaczenie w moim życiu? Jaką postawę mam przyjąć, żeby ocaleć i by to doświadczenie stało się cenne. Skoro Bóg to dopuszcza to coś w tym musi być!

Nie łatwo nam myśleć w ten sposób. Wiem. I nieraz wiele trzeba się naszarpać i napić wody, aż się okaże, że….możemy płynąć. Że ta woda zamiast nas utopić, niesie nas. Bo Bóg nie dopuszcza czegoś co nie miałoby żadnego sensu. Wierzysz w to?

Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Pnp 8, 7



14 września 2010

Bóg jest dobry...

Witamy po wakacyjnej przerwie. Dziś w Święto Podwyższenia Krzyża, z dala od politycznych sporów wpartujemy się w Krzyż Jezusa, który jest dla nas znakiem nieskończonej dobroci Boga, bo "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3,16).

Kiedyś przybiegł do Jezusa pewien człowiek i zawołał: „Nauczycielu dobry!”. Jezus odpowiedział: „Czemu nazywasz Mnie dobrym?” (Łk 18, 18-19). Spróbujmy usłyszeć to pytanie, bo ono jest kierowane także do nas. „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Czy jesteś o tym przekonany?” Jest to pytanie o obraz Boga, który noszę w sercu. Jaki jest mój Bóg?
Jakże często trudne doświadczenia życia, krzywdy, cierpienia podważają w nas to przekonanie, że Bóg jest dobry. Rodzi się w nas podejrzenie, że Bóg jest albo zbyt słaby, albo obojętny lub wprost zły, skoro nie uchronił nas od bólu.
Jezus wie jakim jest naprawdę Ojciec. Objawił nam Go. Spróbujmy popatrzeć na Boga oczami Jezusa. Jezus odpowiada temu człowiekowi: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Łk 18,19) lub według Ewangelii Mateusza: „Jeden tylko jest Dobry” (Mt 19,17). Tak jakby Dobry było imieniem własnym Boga. To nie tyle my możemy przyłożyć jakąś miarkę dobroci do Boga i sprawdzić, czy mieści się On w skali, ale to Bóg jest wszelką miarą dobroci. Jest samą dobrocią i jej jedynym źródłem.
W innym fragmencie Ewangelii Jezus mówi: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 11). Jezus wie, że człowiek może być dobry, ale niestety może również stać się zły. Natomiast Bóg jest tylko dobry. Jest to Jego natura. Dlatego nawet wobec złych i grzesznych jest dobry. Bo „nie umie” inaczej.
„On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). „On jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6, 35). Taki jest Bóg Jezusa.
A przecież ten Bóg nie uchronił Jezusa od cierpienia i śmierci. Na czym więc ta dobroć polega? Dlaczego Jezus nie waha się nazywać Ojca dobrym, pomimo całego ogromu cierpienia i zła jakie Go dotknęły podczas ziemskiego życia?
Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ja mogę jedynie dzielić się intuicją wiary, która rodzi się w moim sercu. Oto kilka myśli, które noszę w sercu:
- Bóg jest dobry, to znaczy nie jest nigdy autorem cierpień.
- Bóg wiele „ryzykuje” dopuszczając cierpienia. Wie, że mogę Go odrzucić.
- Dobroć to nie nadopiekuńczość. Bóg nie usuwa mi każdego kamienia spod nogi. Muszę zmagać się w życiu, ale On jest przy mnie. Cierpi ze mną
- Jeśli dopuszcza cierpienie, to widać może z tego wyprowadzić dobro.
- Czasem coś jest dobre, ale nieprzyjemne lub wprost bolesne. Bóg chce mojego dobra. Ufam Mu.

17 maja 2010

Świadectwo Romka

Kochani, tym razem świadectwo Romka.
Już niedługo Pięćdziesiątnica, jako przygotowanie zachęcamy by sięgnąć do naszych materiałów z poprzednich lat nt. Ducha Świętego, może znajdziecie tam ciekawe inspiracje. Link poniżej.
http://slowowsieci.blogspot.com/2007/11/przed-zesaniem-ducha-witego.html
Pozdrawiamy serdecznie
Ekipa SWS

Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej

W ostatnim czasie doświadczałem coraz poważniejszych trudności w modlitwie. Jako zakonnik czułem ogromną presję, że muszę się dużo modlić, bo bez tego osłabnę i nie podołam powołaniu, poza tym uważałem, że nie wypada mi, bym modlił się mniej od świeckich. Miotałem się między szczerym pragnieniem bycia blisko Boga, a wymaganiami jakie sobie stawiałem w mojej modlitwie i w relacji z Nim.

Podejmowałem się różnych sposobów medytacji Pisma Świętego. Starałem się o szczególne miejsce modlitwy, o pozycję, by była Ikona, świeca… wszystko to miało ogromne znaczenie, miało mnie mobilizować do modlitwy, pokładałem w tym nadzieję, że może w końcu będę się chciał modlić. Bezskutecznie. Czułem, że choć wiem dużo o modlitwie i od co najmniej dziesięciu lat jestem co roku na rekolekcjach ignacjańskich, cofam się zamiast postępować w relacji z Bogiem.

Kiedy stawałem do modlitwy czułem, że ciągle coś jest nie tak. Wiedziałem, że Bóg mnie kocha, nie jedne rekolekcje o tym głosiłem i nie jedną konferencję powiedziałem na ten temat, jednak sam czułem się od tej miłości odłączony. Czułem, że ciągle coś Mu się we mnie nie podoba, że jestem od Niego czymś oddzielony.

Nadszedł jednak dzień kiedy Pan Bóg, przez moich przyjaciół pokazał mi źródło moich problemów. Dwa miesiące temu w czasie jednej modlitwy uwielbienia zobaczyłem, że w mojej przeszłości uwierzyłem kłamstwu, na temat tego jaki jest Bóg. Uwierzyłem, że On odrzuca mnie, bo jestem grzeszny, bo nie jestem doskonały, nie jestem taki, jakim On chciałby, abym był.

W naturalny sposób zacząłem szukać jakiejś drogi ku Niemu i znalazłem ją w świętych, w Maryi, w ascezie i różnych formach pobożności. Jednak coś, co zrodziło się z kłamstwa o sercu Boga, nie mogło przynieść dobrych owoców w moim życiu. Swoje życie duchowe zacząłem budować w oparciu nie o relację z Bogiem, ale w oparciu o „środki”, które tej relacji miały pomóc, chciałem Go tym przekonać, że jednak jestem coś wart. To kłamstwo zniewoliło moje serce, a w efekcie ciągle czułem się odłączony od Bożej miłości.

Uległem czemuś, co św. Paweł nazywa działaniem złego pod przebraniem anioła światłości (2Kor11,14). Chciałbym być dobrze zrozumiany. Źródłem problemu nie byli święci, Maryja czy różne formy pobożności, ale kłamstwo, że aby Bóg mnie kochał muszę robić masę różnych rzeczy, zwracać się do Niego przez pośredników, bo nie jestem godzien mówić do Niego bezpośrednio. A przecież dzięki Chrystusowi „mamy otwartą drogę i dostęp do Ojca” Ef3,12, w dosłownym tłumaczeniu: „szczere i odważne mówienie wszystkiego”. Zrozumiałem, że Bóg kocha mnie w mojej słabości, że dla Niego grzech i niedoskonałość nie są powodami, by przestać mnie kochać. On kocha mnie za darmo i nic nie może mnie od tej miłości odłączyć.

Wyrzekłem się tego kłamstwa z przeszłości i na nowo powierzyłem się Jezusowi. Dwa dni potem w czasie modlitwy za jedną osobę, poczułem, że Bóg słucha mojej modlitwy, słucha każdego słowa. Co jest szczególnie ważne, że nie tylko słyszy, ale słucha mojej modlitwy. Poczułem się blisko Niego, jak jeszcze nigdy, poczułem że to oddzielenie, którego przez tyle lat doświadczałem znikło. Nie boję się być przed Nim szczery. Modlitwa stała się prosta, coś, co do tej pory przychodziło z ogromnym trudem, teraz jest źródłem radości. Nie dzięki moim wysiłkom, ale dzięki wierze, że Bóg mnie kocha, słucha tego, co do Niego mówię. Wierzę, że Duch Boży we mnie mieszka i On modli się, nawet kiedy wydaje mi się, że nie umiem. Nie muszę szukać nie wiem jak specjalnych warunków do modlitwy, wystarczy, że tam gdzie jestem zwracam się do Niego w ciszy serca. Ciągle pojawiają się różne trudności, jednak teraz wiem, że całe Niebo jest po mojej stronie i wstawia się za mną, a co najważniejsze Bóg jest blisko mnie i dzięki Duchowi Świętemu żyje we mnie i z Nim mogę pokonać te trudności…

„Kto wystąpi przeciw wybranym przez Boga? Przecież sam Bóg usprawiedliwia! Kto wystąpi z wyrokiem potępienia? Przecież wstawia się za nami Chrystus Jezus, który umarł, co więcej, który zmartwychwstał, i zasiada po prawej stronie Boga! Kto nas oddzieli od miłości Chrystusa? Nieszczęście czy ucisk, prześladowanie czy głód, nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale w tym wszystkim odnosimy wielkie zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. Jestem pewny, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani władze, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas oddzielić od miłości Boga, objawionej w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.” Rz8,33-39

09 maja 2010

Pascha Pana

Kochani, przed dłuższy czas milczeliśmy. Jednak ta cisza nie oznacza, że nic się nie działo. Działo się wiele! Na różne sposoby dokonywała się w nas Pascha Pana. Zapewne potrzebowaliśmy czasu, by móc się tym podzielić. Dziś dwa teksty- świadectwa Marioli i s. Bogny.

Być może już niektórzy z Was wiedzą, że Mariolka krótko przed świętami dowiedziła się, że ma raka piersi. Prosimy Was o gorącą modlitwę o uzdrowienie. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Całkowicie powierzamy się Jego pełnej miłości Woli.

Świadectwo Marioli:

„Śmierć zwarła się życiem i w boju o dziwy choć poległ Wódz życia króluje dziś żywy”

W czasie tegorocznego Wielkiego Postu kierowałam do Boga modlitwę: „Panie dokonaj we mnie Paschy”.

Nie precyzowałam dokładnie jakiej dziedziny, sprawy w moim życiu ma dotyczyć „przejście Pana”.

Mijały tygodnie i już pod koniec Wielkiego Postu, a dokładnie w 6 tygodni po odejściu mojej Mamy usłyszałam diagnozę: złośliwy guz piersi.

W pierwszym odruchu chciałam wołać- to pomyłka, przecież miara trudnych doświadczeń, cierpienia była w ostatnich miesiącach, ze względu na chorobę mamy i jej śmierć, wystarczająco duża.

Tak zaraz, Boże, bez czasu wytchnienia? No i to odwieczne pytanie: dlaczego ja? Za nim pojawiło się natychmiast następne: dlaczego nie ja, skoro tak wiele osób boryka się z chorobą?

Bóg zamierzył niespodziewaną dla mnie Paschę: choroba, leczenie i zmierzenie się z sytuacja graniczną.

W Wielki Czwartek otrzymałam pierwszą chemię. Moje leczenie trwa.

Trwa też moja Pascha. Pascha zakłada wędrówkę w ciemności. Ciemność niewiadomej, niezgody, lęku, pytań bez odpowiedzi… A jednocześnie pośród tej nocy wiele spraw dociera do mnie wyraźniej.

Życie objawia mi się jako niezwykły dar i wartość, a jednocześnie tak realne stały się słowa „śmierć zwarła się z życiem” Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z faktu obecności śmierci tuż obok życia.

A w rzeczywistości splatają się bardzo mocno.

Ponieważ tylko Jezus jest Panem nad życiem i śmiercią, uświadomiłam sobie, że naprawdę moje życie zależy jedynie od Niego.

Tak kruche jest nasze bycie tutaj i naprawdę poza Bogiem nie mam innego zabezpieczenia. To uczy pokory wobec Boga, życia i ludzi.

I chociaż uroniłam już wiele łez i dalej nie rozumiem, dlaczego taką drogę muszę przejść, próbuję, chcę przyjmować z wdzięcznością każdy dzień, ufać Bogu, że On wie lepiej, cieszyć się z drobiazgów.

Na wiele spraw spojrzałam inaczej, jakaś nowa hierarchia wartości tworzy się we mnie.

Wcale nie przychodzi to tak prosto jak się pisze. Muszę walczyć z różnymi podszeptami mówiącymi – skoro Bóg Cię tak kocha, to dlaczego tyle na ciebie zsyła, to się nazywa miłość? Itp., walczyć ze strachem przed nieznanym, każdego dnia prosić o nową nadzieję.

Od samego początku choroby Bóg przez swoje Słowo, różne wydarzenia, a przede wszystkim przez ludzi pokazuje mi, że czuwa nad sytuacją. Szczególnie dziękuję za doświadczenie obecności ludzi, którzy począwszy od zrobienia zakupów, posprzątania domu, odwiedzin w szpitalu- mogłabym tu wymieniać wiele- po modlitwę wstawienniczą, udzielenie mi Komunii św. gdy nie mogę iść do kościoła i okazywanie troski na wszelkie możliwe sposoby, pamięć w modlitwie. Chce napisać po prostu- dziękuję.

Moim ulubionym hymnem z nieszporów okresu wielkanocnego jest ten zaczynający się od słów:

Pomiędzy nami idziesz, Panie .
Po kamienistej drodze życia.
I słuchasz słów zrodzonych z lęku
Przed jutrem pełnym tajemnicy.
Źródłem siły i nadziei jest żywa obecność Jezusa, który umarł i zmartwychwstał.

Mariola

Ps. Dziękuje wszystkim, którzy modlitwą są ze mną w tym czasie.


Świadectwo s. Bogny:

Dopiero w obliczu śmierci zaczynamy rozumieć, czym jest życie.


Moje doświadczenie Paschy było inne niż Marioli, a jednak w przedziwny sposób ono także prowadziło mnie do odkrycia głębiej i na nowo wartości życia.

Większość Wielkiego Postu i Święta Wielkanocne spędziłam w Afryce, a konkretnie we wschodniej części Kamerunu. Tam też dowiedziałam się o chorobie Marioli.

Nie umiem w krótkich słowach opowiedzieć o moich przeżyciach ani streścić wszystkich przemyśleń, które w tym czasie zrodziły się w mojej głowie. Spróbuję jednak podzielić się kilkoma myślami.

Afryka to było dla mnie spotkanie z potęgą przyrody, wobec której człowiek jest mały i często bezbronny. To uczy pokory i zawierzenia Bogu. To także spotkanie z biedą materialną i moralną mieszkających tam ludzi. W przedziwny sposób, patrząc na ludzi, którzy żyją zagubieni w niesamowitych przestrzeniach lasu równikowego, żyją w lepiankach, bez wody i prądu, właśnie w tym odkrywałam na nowo wartość życia każdego człowieka. Życie odarte z różnych niepotrzebnych spraw, którymi się zajmujemy na co dzień. Czysta walka o przetrwanie. O to, by mieć co jeść i po prostu przeżyć.

Widziałam dzieciaki, które opiekały na ognisku mysz, by ją zjeść i posiadanie tej myszy, było ich radością i dumą.

Wiozłam razem z naszą Siostrą misjonarką do szpitala chłopaka, który otruł się jakimś preparatem do opryskiwania kawy. Chłopak zmarł w drodze. Tego samego dnia w przychodni zmarła młoda dziewczyna po aborcji. Jedna z wielu odsłon śmierci, która jest zawsze blisko i której Afrykańczycy tak się boją.

Słuchałam o zagubieniu moralnym ludzi, którzy żyją bez żadnych wartości, wierząc w czary.

I myślałam o tym, że nie różnimy się zbytnio od nich.

Ale my wszystkie nasze dramaty przeżywamy w białych rękawiczkach. Wszystko jest przypudrowane, a przez to często nieuświadomione, wyparte. Nie rozumiemy po co żyjemy i dlaczego umieramy.

I dlatego tam łatwiej mogłam zobaczyć, co jest istotne w życiu.

Życie to coś strasznie ważnego.

I wierzę w to, że tylko Jezus daje prawdziwe, autentyczne życie.

s. Bogna






06 kwietnia 2010

Święta


Abyśmy każdego dnia doświadczali owoców
zbawczej męki i Zmartwychwstania
Naszego Pana Jezusa Chrystusa.

s. Bogna, Mariola, ks. Piotr i Roman

25 marca 2010

Pocieszenie

Witajcie,

dziś mamy uroczystość Zwiastowania, wspominamy tajemnicę kiedy Słowo stało się ciałem.
Życzymy i sobie i wam by tak działo się i w nas samych.

Pozdrawiamy
Ekipa SWS



Pocieszcie, pocieszcie mój lud!
- mówi wasz Bóg.
Iz 40,1


Poprzednio mówiliśmy o tym, że musimy uznać nasz grzech by przyjąć Boże przebaczenie. Jednak w relacji z Bogiem po czasie pokuty przychodzi błogosławiony czas odnowy. Bóg nie chce byśmy wiecznie żyli w potępieniu i nieustannie oskarżali się przed Nim za grzechy, które nam wybaczył. Dlatego posłuszni Jego Słowu, chcemy dziś mówić o wielkim pocieszeniu jakie ma dla nas przygotowane. Pragniemy ogłosić wszystkim radosną wiadomość: Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy… (Iz 40,1-2) Teraz nie jesteśmy już Jego sługami, gdyż „czas służby się skończył”. Skończył się czas pracowania na miłość i czas odpracowywania za okazaną nam łaskę. Jesteśmy Jego dziećmi, a Bóg jest nieskończenie hojny w obdarowywaniu swoich dzieci. On daje nam każdą łaskę i swoją miłość za darmo!


Boże obietnice sięgają jeszcze dalej. Grzech zniszczył w nas wiele, jednak Bóg może uzdrowić i przemienić wszystko, absolutnie wszystko w naszym życiu, co zostało zniszczone przez grzech. Może przywrócić nam to, co utraciliśmy odchodząc od Niego, to co zostało nam odebrane przez grzechy innych. On chce przywrócić nam naszą godność. Oto podniosę je odnowione, uleczę i uzdrowię ich oraz objawię im obfity pokój i bezpieczeństwo. I odmienię los Judy i los Izraela, odbudowując ich jak przedtem (Jr 30, 6-7). Bóg chce obdarzyć nas na nowo obfitym pokojem i bezpieczeństwem. To nie jest względny spokój i tymczasowy brak zagrożenia, ale obfity pokój i obfite bezpieczeństwo.


Oczyszczę ich ze wszystkich grzechów, jakimi wykroczyli przeciw Mnie, i odpuszczę wszystkie ich występki, którymi zgrzeszyli przeciw Mnie i wypowiedzieli Mi posłuszeństwo (Jr 40,8). Wszystkie grzechy są zmazane dzięki ofierze Jezusa. Wszystkie! Bóg okazał się potężniejszy niż nasza niedoskonałość i grzeszność! I każdego dnia na nowo chce nam okazywać, jak bardzo nas kocha i jak cenni jesteśmy w Jego oczach!


Bóg zaprasza nas dziś do zupełnie nowego życia, jakiego jeszcze nie znaliśmy, zaprasza do nowej relacji, choć nam może się wydawać, że wszystko już widzieliśmy. Zaprasza nas byśmy się do Niego zwrócili: Wołaj do Mnie, a odpowiem ci, oznajmię ci rzeczy wielkie i niezgłębione, jakich nie znasz.
(Jr 30,3)

09 marca 2010

Zmiłuj się nade mną Boże


Nawracajcie sie i wierzcie w Ewangelię

Wielu z nas zapewne te właśnie słowa usłyszało w środę popielcową u progu Wielkiego Postu.
Jezus zaczyna głosić Dobra Nowinę od wezwania: „Nawracajcie się.”

Aby Jezusowa Ewangelia mogła objawić się z całą mocą i radosnym przesłaniem w moim życiu, muszę uznać, że jestem grzesznikiem. Wszyscy bowiem zgrzeszyli i pozbawieni są chwały bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo z Jego łaski, przez odkupienia, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3,23-24).

Bóg czeka na nasze pokorne wyznanie: „zgrzeszyłem, zbłądziłem, nie jestem wstanie wydobyć się sam ze zła”, nie dlatego, że potrzebuje zobaczyć nas upokorzonych, poniżających siebie, ale by móc nam ogłosić dobrą, zbawienną wieść: „przez krew Jezusa, mojego Syna jesteś za darmo wyzwolony. Teraz, już dziś możesz otrzymać tę łaskę.

Módlmy się Psalmem 51. Przyjdźmy z ufnością w tym świętym czasie nawrócenia do naszego Boga. Jego miłosierdzie i łaska trwa na wieki.


Psalm 51
(Błaganie pokutnika)
Zmiłuj się nade mną, Boże, w swojej łaskawości,
w ogromie swego miłosierdzia wymaż moją nieprawość!
Obmyj mnie zupełnie z mojej winy
i oczyść mnie z grzechu mojego!
Uznaję bowiem moją nieprawość,
a grzech mój jest zawsze przede mną.
Tylko przeciw Tobie zgrzeszyłem
i uczyniłem, co złe jest przed Tobą,
tak że się okazujesz sprawiedliwym w swym wyroku
i prawym w swoim osądzie.
Oto zrodzony jestem w przewinieniu
i w grzechu poczęła mnie matka.
Oto Ty masz upodobanie w ukrytej prawdzie,
naucz mnie tajników mądrości.
Pokrop mnie hizopem, a stanę się czysty,
obmyj mnie, a nad śnieg wybieleję.
Spraw, bym usłyszał radość i wesele:
niech się radują kości, któreś skruszył!
Odwróć oblicze swe od moich grzechów
i wymaż wszystkie moje przewinienia!
Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste
i odnów w mojej piersi ducha niezwyciężonego!
Nie odrzucaj mnie od swego oblicza
i nie odbieraj mi świętego ducha swego!
Przywróć mi radość z Twojego zbawienia
i wzmocnij mnie duchem ochoczym!
Chcę nieprawych nauczyć dróg Twoich
i nawrócą się do Ciebie grzesznicy.
Od krwi uwolnij mnie, Boże, mój Zbawco:
niech mój język sławi Twoją sprawiedliwość!
Otwórz moje wargi, Panie,
a usta moje będą głosić Twoją chwałę.
Ty się bowiem nie radujesz ofiarą
i nie chcesz całopaleń, choćbym je dawał.
Moją ofiarą, Boże, duch skruszony,
nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym.
Panie, okaż Syjonowi łaskę w Twej dobroci:
odbuduj mury Jeruzalem!
Wtedy będą Ci się podobać prawe ofiary,
dary i całopalenia,
wtedy będą składać cielce na Twoim ołtarzu.

20 lutego 2010

Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha...

Zaczął się piękny czas Wielkiego Postu. Życzy wszystkim słuchaczom SWS głębokiego i owocnego przeżywania tego czasu. Oto teraz czas upragniony, czas zbawienia!

Mówimy o tym, jak modlić się Słowem Bożym, jak usłyszeć głos Boga. Trzeba by jednak zastanowić się także w jakim celu mamy to robić.

Po co słuchać Słowa Boga? Co takiego ważnego możemy tam usłyszeć? Jakieś polecenia, wskazówki, misję do wypełnienia? Powiedzmy sobie szczerze, nikt nie pali się do tego, żeby być pouczanym lub dostać jakieś zadania do wykonania. Więc po co słuchać Słowa Bożego? Może właśnie trzeba go unikać i życie będzie łatwiejsze?

Chciałabym zwrócić waszą uwagę na fakt, że całość przesłania od Boga nazwana jest „Dobrą Nowiną”. (ewangelia gr. „euangélion” oznacza „dobrą nowiną”. Zanim nazwano tak cztery księgi Nowego Testamentu, euangélion to była na przykład nowina o narodzeniu następcy tronu lub wieść o zwycięstwie na wojnie). Dlaczego „dobra nowina”, a nie „zbiór nakazów i poleceń”? Musi tam coś takiego być, że kiedy to usłyszymy to będziemy skakać z radości. Musi tam być dla nas jakaś wspaniała wieść. Właśnie dlatego wytrwale trzeba słuchać Słowa Bożego. Żebyśmy wreszcie to coś usłyszeli i rozradowali się, i „aby radość nasza była pełna” (J 15, 11).

Co jest tą Dobrą Nowiną, której tak potrzebujemy i na którą czekamy?

Każdy z nas cierpi z powodu tego, że nie jest taki do końca piękny, dobry, czysty. Jednym słowem – pozytywny. To rodzi cierpienie. Źle nam z tym. Możemy zaprzeczać w sobie istnienia grzechu, wad, złych skłonności, ale one i tak są. I nic nie umiemy z tym zrobić. Ani z tym szczęśliwie żyć, ani od tego uciec. Cokolwiek byśmy zrobili, gdziekolwiek się udali, ta prawda wlecze się za nami. Tak jakbyśmy wpadli do smoły i mimo wysiłku nie mogli się od niej uwolnić i jeszcze brudzimy wszystko wokoło. Czyż nie jest tak? Kto z was nie doznał takiego uczucia? (tylko Maryja może się zgłosić).

Tylko Jezus przybity do Krzyża i Zmartwychwstały może powiedzieć Ci: „Drogi jesteś w moich oczach, nabrałeś wartości i Ja cię miłuję” (Iz 43, 4). Tylko On może cię usprawiedliwić, zbawić, potwierdzić wartość twojego życia. Nie na mocy twoich zasług, ale na mocy swojej Krwi. Nie poza prawdą o twoim grzechu, ale w samym centrum tej prawdy. Bo to właśnie grzech przebił Serce Jezusa i w tym Sercu znajdziesz Dobrą Nowiną o tym, jak Bóg cię miłuje. To jest Ewangelia. Słuchaj, tak długo aż usłyszysz. „Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 11, 15).

06 lutego 2010

Wy jesteście moimi świadkami

Dziś zachęta i wskazówki do modlitwy Słowem Bożym.

„Wy jesteście moimi świadkami-wyrocznia Pana-
I moimi sługami, których Ja wybrałem, 
Abyście Mnie znali i Mi wierzyli,
I zrozumieli, że to Ja jestem!” Iz 43, 10 


Bóg objawia się człowiekowi, by ten stał się świadkiem Bożej obecności i działania.
Bóg chce być poznawany, pragnie być wysłuchany.
To pragnienie Boga ma się spotkać z moim pragnieniem.  

Bóg nie potrzebuje specjalnych warunków i okoliczności, by nam się objawić. Maryja nie była na rekolekcjach ani dniach skupienia, gdy Bóg skierował do niej Słowo i objawił swoja wolę. Była u siebie w Nazarecie i tam przyjęła najważniejsze orędzie dla swojego życia. A więc to jest miejsce udzielania się Boga. 
Być może jedną z przyczyn nie słyszenia Boga jest to, że nie jesteśmy „u siebie”. Za bardzo zajmujemy się tym, co było i tym, co będzie. Ale ani jedno, ani drugie nie leży w naszej mocy. Tym, co mamy jest dziś, tu i teraz. 
Jeśli chcemy coś zmienić w naszym życiu, to musimy zaprosić Boga do naszego „dzisiaj”.
Wsłuchiwanie się w Boże Słowo ma stać się codzienna praktyką. Inaczej pośród wielości słów, które nas otaczają, nie dotrze do nas Słowo naszego Pana. (można skorzystać ze Słowa danego nam każdego dnia w liturgii Mszy świętej). Dobrze jest wieczorem przeczytać fragment Ewangelii na następny dzień, aby Słowo Boże w nas pracowało, gdy śpimy. Rano wróćmy do tego tekstu, jeśli tylko okoliczności życia nam na to pozwolą. 
Na początku było Słowo. Zanim dotrą do nas inne sprawy, czasem trudne, pochłaniające wiele sił i energii, zatrzymajmy się nad Słowem, które Bóg do nas kieruje. Nawet, jeśli Słowo jest wymagające lub niewiele z niego rozumiemy, to zawsze jest to Słowo Boga, który mnie kocha i pierwszy życzy mi dobrego dnia. 
Pod koniec naszych codziennych zajęć możemy jeszcze raz przez pryzmat Słowa spojrzeć na miniony dzień. To słowo niech stanie się światłem do rachunku sumienia. Możemy zobaczyć w świetle słowa całe dobro dnia i powierzyć z ufnością Bogu to, co nam nie wyszło.
Jeśli Bóg mówi, że chce abyśmy go poznali to znaczy, że Jemu na tym zależy. Uwierzmy, że Słowo Boże kierowane każdego dnia nie jest tylko samą literą, ale jest żywe i skuteczne. I nie zapominajmy, że wszystko dokonuje się przez cierpliwość i wytrwałość. Bóg spodziewa się, że staniemy się Jego świadkami- to piękne zaproszenie ze strony Boga, który daje nam siebie poznać i powierza, byśmy prawdę o Nim przekazali innym.

„Tak mówi Pan, Król Izraela i Odkupiciel jego, Pan Zastępów: Ja jestem pierwszy i Ja ostatni; i nie ma poza Mną boga. Któż jest do Mnie podobny? - Niech woła, niech to ogłosi i niech Mi dowiedzie! Kto przepowiedział przyszłość od wieków i to, co ma nadejść, niech nam obwieści! Nie lękajcie się ani nie przerażajcie! Czyż nie przepowiedziałem z dawna i nie oznajmiłem? Wy jesteście moimi świadkami: czy jest jaki Bóg oprócz Mnie? albo inna Skała? - Ja nie znam takiego! (Iz 44, 6-8)


26 stycznia 2010

Krzew Winny


Witajcie.

Po dość długiej przerwie przesyłamy koljne Słowo. Tak się składa, że nasza ekipa była ostatnio pochłonięta różnymi obowiązkami.

Słowo jest dość długie, jednak ufamy, że choć trochę odpowie na pytania, które nam zadajecie odnośnie słuchania Boga.

Ekipa SWS





KRZEW WINNY
J15,1-11

Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. WYTRWAJCIE we Mnie, a Ja /BĘDĘ TRWAŁ/ w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie TRWA w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie TRWAĆ nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto TRWA we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie TRWA, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie TRWAĆ będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami. Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. WYTRWAJCIE w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie TRWAĆ w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i TRWAM w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

TRWAĆ to:

1. SŁUCHAĆ – W poprzednim tekście poruszyliśmy między innymi temat wagi słuchania Słowa. Dziś chcemy to ponownie podkreślić: „Jeśli chcemy aby nasze życie było przeniknięte Bożą obecnością, to potrzeba nam KAŻDEGO DNIA karmić się Jego słowem.” Pierwszym miejscem w którym Bóg do nas mówi jest Pismo Święte. Potrzeba nam UCZYĆ SIĘ czytać Biblię nie tylko jak martwe litery jednej z wielu ksiąg, ale jako żywe Słowo Boga wypowiedziane do mnie osobiście, które może realnie kształtować moje codzienne życie. Rodzi się jednak pytanie jak? Po pierwsze wziąć biblię do ręki i zacząć czytać. Można korzystać z wielu komentarzy, dostępnych w Internecie czy w księgarniach. Można samemu próbować odnosić do swojego życia. Dobrą metoda jest Lectio Divina, (opis metody można znaleźć na naszym blogu). Także w czacie Eucharystii Bóg mówi do nas w czasie Liturgii Słowa. Można też skorzystać z wielu rodzajów rekolekcji i skupień, organizowanych w wielu miastach.

2. PRAGNĄĆ – By trwać w Jezusie trzeba się na to zdecydować, zapragnąć tego. Ale potrzeba też podjąć konkretny wysiłek. Bierne siedzenie i czekanie aż Bóg trafi mnie obuchem w głowę i wtedy wszystkiego się dowiem, nie wystarczy. Pragnienie zakłada aktywne i niecierpliwe poszukiwanie, „królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je” (Mt11,13). Czasem wiąże się z trudem, ale Jezus mówi „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien” (Mt10,38).

3. UPOKORZYĆ SIĘ - Czyli pamiętać, że jestem tylko latoroślą a nie winnym krzewem. Moje istnienie zależy całkowicie od krzewu. Przy całym wysiłku jaki decyduję się podjąć, nie mogę zapomnieć, że nie ja się zbawiam, ale jestem zbawiany. Upokorzenie wiąże się także z tym, że czasem się pomylę. Ale nawet wtedy, jeśli jest we mnie szczere pragnienie trwania przy Jezusie, to On mnie nie odrzuci. Nie mogę zapomnieć, że jestem człowiekiem i popełniam błędy. Jednak wiem, że mój Ojciec zawsze czeka na mnie z otwartymi ramionami.

4. OWOCOWAĆ - Wielu dobrych chrześcijan żyje niezdrową presją „owocowania”. Jeśli moja modlitwa nie przynosi realnych i wymiernych owoców to znaczy, że jest złym chrześcijaninem. Często w tym momencie następuje załamanie; nie nawróciłem tysięcy ludzi więc jestem bezużyteczny. Nie o takie owocowanie chodzi. Wprawdzie dzieło Ewangelizacji jest bardzo ważne, jednak pierwszym jest moje nawrócenie, czyli moje nieustanne powracanie do zawsze otwartego Serca Ojca. Słowo uczy nas: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga5,22-23). Musimy pamiętać, że owocowanie potrzebuje czasu, a co za tym idzie cierpliwości. Zanim będziemy owocować, potrzebujemy być oczyszczeni. Nawracanie się to PROCES, i jak każdy proces - TRWA.

5. BYĆ ZALEŻNYM – Sens istnienia latorośli zależy od tego na ile trwa w krzewie. Jej drewno nie nadaje się do niczego, poza spaleniem, więc istnieje, żyje o tyle o ile trwa w krzewie. Św. Augustyn mówi, że kiedy trwamy w Jezusie jego życie (soki) zaczynają krążyć także w nas i powoli Jego pragnienia stają się coraz bardziej naszymi pragnieniami. Dlatego kiedy się modlimy i prosimy, wtedy to, co jest przedmiotem naszej modlitwy współbrzmi z Bożym zamysłem, który wewnętrznie wyczuwamy, i za którym idziemy.

02 stycznia 2010

„Na początku było Słowo
A Słowo było u Boga
I Bogiem było Słowo” (J 1,1) 

Jesteśmy na początku Nowego Roku. Jeszcze składamy sobie wzajemnie noworoczne życzenia. Może zrobiliśmy jakieś postanowienia na 2010 rok. Stajemy u progu 365 dni i nie wiemy, co one nam przyniosą. Ale zacznijmy od początku.

Święty Jan zaczyna swoja Ewangelię od zdania, że na początku było Słowo i pisze dalej, że Bogiem było Słowo. Na pewno jest z nami Bóg. Bóg, który od początku objawiał się człowiekowi w Słowie. Przemawiał „wielokrotnie i na różne sposoby” (Hbr 1,1), aby ostatecznie, gdy Słowo stało się Ciałem, przemówić do nas przez Syna. Bóg, który jest z nami, pragnie do nas mówić. Jezus przyszedł, aby w pełni objawić nam Ojca i Jego wolę. Pierwsze czego oczekuje Bóg od człowieka to słuchania.

„Słuchaj Izraelu” - to Boże wezwanie niech znów będzie żywo obecne w naszych sercach. Prośmy jak król Salomon o serce słuchające. Przychodźmy na modlitwę i zaczynajmy jak Samuel od pokornego wezwania: „Mów Panie, bo sługa twój słucha”. 

Jeśli chcemy aby nasze życie było przeniknięte Bożą obecnością, to potrzeba nam każdego dnia karmić się Jego słowem. Jeśli pytamy jak rozeznać wolę Bożą, zacznijmy od codziennego wsłuchiwania się w głos Boga. Jeśli nie umiemy, sięgnijmy do form i metod, które proponuje nam Kościół (lectio divina, gotowe wprowadzenia itp.).

„Słuchajcie mnie, a jeść będziecie przysmaki
 I dusza wasza zakosztuje tłustych potraw
Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do mnie,
Posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie” (Iz 55, 2-3)


Panie, u początku Nowego Roku, kiedy przede mną miesiące i dni, o których nic nie wiem, chcę z ufnością prosić Cię o Twoją obecność przy mnie. Twoje Słowo niech będzie lampą dla moich kroków i światłem na mojej ścieżce. Amen