26 grudnia 2009

Życzenia


...wcielone Słowo zawiera w sobie również taki rodzaj uniżenia, że zamyka Słowo Boże w Księdze, która – w swej materialnej formie podobna do innych ksiąg – uczestniczy w ich historii i w ich słabości...

Emmanuel - Bóg z nami.
Niech te Święta Bożego narodzenia,
będą czasem, kiedy ta prawda
przestanie być pustym sloganem
a stanie się rzeczywistością
w Waszym i naszym życiu.
Bóg jest z nami.

Ekipa Słowa w Sieci.
S. Bogna, Mariola, ks. Piotr, Romek

09 grudnia 2009

Przynieść owoc obfity...

Rok liturgiczny rozpoczyna się Adwentem – Oczekiwaniem na przyjście Pana. W tym czasie Bóg wzywa nas do czujności, byśmy nie przegapili chwili, gdy On będzie przechodził obok naszego życia (oczywiście paruzji nie będzie się dało nie zauważyć, jednak Bóg już teraz przychodzi ze swoją łaską). To czuwanie i oczekiwanie na łaskę jest w naszym życiu pierwsze, tak jak Adwent jest pierwszy w roku liturgicznym. Od tego wszystko się zaczyna.

„Beze Mnie nic uczynić nie możecie” (J 15,5) mówi Jezus. Musimy na Niego poczekać. To On jest budowniczym Królestwa Bożego, a my możemy być co najwyżej Jego pomocnikami. Więcej. Nawet pomocnikami nie możemy być z własnej inicjatywy, jeśli On nas nie wezwie. „Nie wyście Mnie wybrali” (J 15,16) – mówi Jezus. Musimy najpierw nasłuchiwać do czego On nas wzywa. A potem wypełnić wszystko cokolwiek nam powie. Takie jest nasze zadanie i taka nasza misja.

A czasem wszystko staje na głowie. Zaczynamy od realizacji własnych planów, od budowania Królestwa Bożego według własnych projektów. Realizujemy jakieś akcje, głosimy, organizujemy, ale czy spytaliśmy Jezusa, czy On sobie tego życzy? Radykalny wizerunek takiego „budowania Królestwa Bożego” pokazał F. Dostojewski w postaci Inkwizytora z „Braci Karamazow”. Gdy Jezus przyszedł i stanął przed nim, powiedział Mu: „Po cóżeś przyszedł nam przeszkadzać?”.

Warto przemyśleć, czy to co robimy jest Wolą Boga. Czy gramy według Jego partytury? Bo rzecz nie w tym, żeby się wiele namęczyć, tylko w tym żeby zrobić to, co trzeba.


„Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście owoc obfity przynieśli” J 15,16



21 listopada 2009

Prawda, która przwraca wolność

1J 3,1-3

„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi:
i rzeczywiście nimi jesteśmy.”

To najgłębsza prawda o nas samych, o tym kim naprawdę jesteśmy. Kiedy Bóg nazywa nas swoimi dziećmi, to jest to fakt, którego nic nie może zmienić. Największy grzech nie jest w stanie tej prawdy o mnie zakwestionować.

„Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.”

Ci, którzy podważają miłość Boga do nas, nie znają Go. Czasem nawet my sami nie dowierzamy, że Bóg nas kocha, szczególnie gdy upadamy, grzeszymy. Doświadczamy wtedy bolesnej prawdy o naszej kondycji. Rzeczywiście, to może boleć, i jeśli się na tym zatrzymamy, może prowadzić do rozpaczy. To tylko część prawdy o naszym grzechu.

Bo cała prawda jest taka: owszem jestem grzeszny, ale pomimo moich grzechów Bóg kocha mnie niezmiennie. Jestem grzeszny, ale właśnie taki zostałem umiłowany przez Boga. Jego miłość mnie zbawia i czyni Jego dzieckiem. Dopiero w tym jest pełnia prawdy o moim grzechu. Zobacz jak wielka to miłość!

„Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi,
ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.
Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni,
bo ujrzymy Go takim, jakim jest.”

Bóg chce przebaczyć mi mój grzech. Pragnie okazać mi miłosierdzie. On nie potrzebuje mojej świętości, by mnie kochać. Nie czeka, aż stanę się doskonałym, by wejść ze mną w głęboką i intymną relację. On swoją miłością wyzwala mnie od panowania we mnie grzechu. Nie dokona się to jednak bez mojego stanięcia w prawdzie, bez przyznania się, że potrzebuję Jego miłosierdzia. To właśnie nieustanne przyjmowanie Jego przebaczenia, pokładanie w Nim całej Nadziei czyni mnie świętym.

„Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję,
uświęca się podobnie jak On jest święty.”

08 listopada 2009

"Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli" J 8,32


Nie da się ominąć tego faktu, że zbliżanie się do Boga, to zbliżanie się do światła prawdy. Prawdy o nas samych. Także prawdy o naszym grzechu. Jezus mówi: „Sąd polega na tym, że światło przyszło na świat” (J 3, 19). Tą światłością jest sam Jezus (por J 8, 12). Zatem, kiedy chcę być bliżej Niego, wchodzę w krąg światła, w którym nic się nie ukrytego. To może rodzić w nas lęk przed Bogiem. Z jednej strony chcemy być bliżej Niego, z drugiej obawiamy się tego światła. (Niektórzy wybierają jakąś fałszywą formę duchowości, unikając tej przykrej konfrontacji z prawdą o sobie, ale to prowadzi do deformacji, a nie do rozwoju duchowego).

Rzeczywiście stawanie w prawdzie może boleć. Zostajemy odarci z naszych iluzji o sobie. Nasze nadmuchane „ja” zostaje nakłute i wychodzi z niego powietrze. Jednak Bóg nie jest jedynie Sędzią. Póki tu jesteśmy na tej ziemi, działanie Boga nie ogranicza się do osądzenia naszego życia, ale polega na jego zbawieniu.

Kiedy staję w prawdzie, ta prawda zaczyna mnie wyzwalać z moich ciemności, z mojego grzechu. Zatem po pierwszym bólu, przychodzi ukojenie. Ta prawda nie zabija, lecz wskrzesza. Bóg objawia się tu jako Lekarz. Musi zbadać, odsłonić ranę, ale czyni to po to, żeby ją opatrzyć.

Jeśli nasze życie będzie polegało na unikaniu światła prawdy, to i tak kiedyś będziemy musieli stanąć w tym świetle, bo „na tym polega sąd”. Czyż nie lepiej teraz? To jest czas miłosierdzia, kiedy światło prawdy wyzwala nas i z niewolników zmienia nas w wolne dzieci Boga.

„Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu. A niewolnik nie przebywa w domu na zawsze, lecz Syn przebywa na zawsze. Jeżeli więc Syn was wyzwoli, wówczas będziecie rzeczywiście wolni” (J 8, 34-36)




31 października 2009

Rekolekcje letnie już wydane!


W czerwcu tego roku prowadziliśmy rekolekcje w Jaworzu. Były one przeznaczone dla osób, które już od dłuższego czasu idą za Jezusem i szukają drogi dojrzałości chrześcijańskiej. Konferencje były emitowane w radiu eM, a obecnie zostały wydane w formie CD przez Wydawnictwo Emmanuel. Można je nabyć w hurtowni lub poprzez sklep internetowy www.sklep.emmanuel.pl

EMMANUEL Czesław Mauer
ul. Ks. Bp. Bednorza 5
40-384 Katowice
tel. 032 2048700 2568124
www.emmanuel.pl emmanuel@emmanuel.pl
www.biblia24.pl


27 października 2009

Słuchajcie domu Jakuba...

Dziękujemy wszystkim za modlitwę, wsparcie i życzliwość. Dziś słowo wzywające do nawrócenia. Bóg pragnie naszego życia w prawdzie, bo prawda wyzwala!

„Słuchajcie tego domu Jakuba
Którzyście zostali nazwani imieniem Izraela
I wypływacie z wody Judy
Którzy przysięgacie na imię Pana
I wzywacie imię Pana
Ale wbrew prawdzie i sprawiedliwości” Iz 48, 1


W tych słowach, tak jak wielokrotnie przez usta proroków, a potem samego Jezusa, Bóg ujawnia prawdę naszej ludzkiej niewierności. Szczycimy się imieniem Boga, liczymy na Jego wsparcie, a jednocześnie często zaprzeczamy prawdzie Jego słowa, nadajemy własne rozumienie temu, co On powiedział i nie liczymy się z Jego zdaniem. Często niewygodna wydaje nam się Boża prawda. Jakby Bóg się pomylił, albo nie znał się dziś na życiu. Nasze postępowanie zaprzecza prawdzie i sprawiedliwości.


„Ten lud czci mnie wargami, ale sercem daleko jest ode mnie” (Iz 29,13). Ta dwuznaczność w nas jest czymś, na co Bóg nie zgadza się. Tak jak nie zgadzał się, gdy Izraelici odchodzili od Niego do obcych bogów. I tak jak Izraelitów, których nazywał ludem buntowników o twardym karku nie pozostawił, tak i nas nie zostawia samych z naszą grzesznością.


Potrzebuje jednak naszego pokornego uznania niewierności. Nie możemy doświadczać bliskości Boga, jeśli najpierw nie zobaczymy w Jego świetle całej prawdy o nas, o naszej grzeszności, o naszym poszukiwaniu szczęścia poza Bogiem, wbrew Jego wskazaniom. Bóg nie chce być dla nas kimś, kogo przyjmujemy, kiedy nam jest wygodny albo potrzebny, kiedy Jego słowo pasuje do naszego myślenia. On jest i chce być naszym BOGIEM, a więc Panem także wtedy, kiedy Jego prawda nie jest dla nas ani łatwa, ani wygodna; wtedy, kiedy Jego słowa obnażają nasze słabości, niewierności, udawanie i dwuznaczność .


Im bardziej zbliżamy się do Boga, tym więcej zobaczymy w Jego świetle naszych ciemności. I jest to wielka szansa dla nas, aby Jezus - Światłość Prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, mógł rozświetlić swoim blaskiem to, co ciemne i niewierne w nas. To, co jest fałszem o nas, o innych, o rzeczywistości wokół nas.


Panie Jezu, Ty przyszedłeś na świat,
abyśmy już nie błądzili w ciemnościach, ale mieli światło życia.
Ty sam jesteś tym Światłem.
Uznaję, że często błądzę w mrokach i nie chcę uznać Bożej prawdy.
Dlatego chcę razem z psalmistą wyznawać i wołać:

„Z głębokości wołam do Ciebie, Panie,

o Panie, słuchaj głosu mego!

Nakłoń swoich uszu ku głośnemu błaganiu mojemu!

Jeśli zachowasz pamięć o grzechach,

Panie, Panie, któż się ostoi?

Ale Ty udzielasz przebaczenia,

aby Cię otaczano bojaźnią.

W Panu pokładam nadzieję,

nadzieję żywi moja dusza:

oczekuję na Twe słowo.

Dusza moja oczekuje Pana

bardziej niż strażnicy świtu,

Niech Izrael wygląda Pana.

U Pana bowiem jest łaskawość

i obfite u Niego odkupienie.

On odkupi Izraela

ze wszystkich jego grzechów” Ps 130




22 października 2009

Prośba o modlitwę

Dziś chcemy Was prosić o wspólną modlitwę. Mama Mariolki z naszej ekipy jest chora na białaczkę. Wykazały to badania sprzed kilku tygodni. Dlatego chcemy modlić się o jej uzdorwienie przez wstawiennictwo Matki Pauli Zofii Tajber. Matka Paula jest kandydatką na ołtarze i Założycielką Zgromadzenia, do którego należy s. Bogna. Treść modlitwy jest następująca:

Panie Jezu Chryste,
który pragniesz żyć w duszach ludzkich i widzieć nasze życie zgodne z Ewangelią,
wspomóż nas za przyczyną Sługi Bożej Pauli Zofii Tajber, abyśmy mogli żyć według Twej świętej woli.
Proszę Cię też Panie, abyś raczył użyczyć mi łaski uzdrowienia Krystyny,
o którą Cię błagam przez Jej wstawiennictwo.
Amen.
Zdrowaś Maryjo...
Liczymy na Was...

12 października 2009

Warunek Boga

Pragniemy spotkać Boga, doświadczyć Jego obecności i opieki. Także Izraelici pragnęli tego. Bóg mówi przez proroka Izajasza: „Szukają Mnie dzień za dniem, pragną poznać moje drogi, jak naród. (…) Proszą Mnie o sprawiedliwe prawa, pragną bliskości Boga” (Iz 58, 2). My także tego chcemy!

Jednak nie wystarczy tylko pragnąć. Izajasz mówi wyraźnie, że trzeba spełnić pewne warunki: „rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać, dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków” (Iz 58, 6-7). Chodzi o konkretne czyny, które należy spełnić lub ich zaniechać. Trzeba zrezygnować z używania przemocy w stosunku do drugich (nie tylko fizycznej, ale i psychicznej, czyli różnych form nacisków i manipulacji) oraz zauważać ich słuszne potrzeby i w miarę możliwości im zaradzać (podkreślam: „słuszne potrzeby”, bo nie chodzi tu o spełnianie zachcianek).

Wszyscy jesteśmy słabi i grzeszni, ale to jest w naszej mocy. Nie jesteśmy bezwolni. To od nas zależy, czy potraktujemy drugiego człowieka jak człowieka, czy jako narządzie do spełniania swoich celów. Może nie zawsze się nam to uda, ale ważna jest decyzja i postawa. Postawa, która wyrasta z pokornego uznania, że drugi człowieka jest tak samo ważny jak ja, że ma takie same prawa.

„Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwość twoja poprzedzać cię będzie, chwała Pańska iść będzie za tobą. Wtedy zawołasz, a Pan odpowie, wezwiesz pomocy, a On [rzeknie]: Oto jestem!” (Iz 58,8-9).

„Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem. Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie” (Iz 58, 9-11).

Wsłuchajmy się w te obietnice Boga. Obiecuje swoją pomoc, wsparcie, prowadzenie. Potrzebujemy tego, bo nie jesteśmy samowystarczalnymi bogami, tylko ludźmi. Bóg chętnie tam tego użyczy. Tylko jeden warunek: uznaj, że nie jesteś ponad innych ludzi. Bo jeden jest nasz Ojciec w niebie, a my wszyscy braćmi jesteśmy.



15 września 2009

"Nie wyczerpała się litość Pana..."

Kiedy dotykają nas cierpienia, czujemy się tak jakby znienacka raniły nas strzały. Bez uprzedzania, nagle przeszywają nas bolesne ciosy. Czy ich autorem jest Bóg? Prorok skarży się: „(Bóg) łuk swój napiął i uczynił ze mnie cel dla swej strzały. Sprawił, że tkwią we moich nerkach strzały Jego kołczanu” (Lm 3, 12n). Zawsze kiedy cierpimy pojawia się w nas pytanie: „Co na to Bóg?”. Czy nie mógł pomóc, ustrzec? A może sam spowodował to cierpienie? Może to kara za grzechy? Nawet, gdy cierpienie minie, dalej nosimy w sobie tę „strzałę” – wspomnienie o doznanym bólu. „Wspomnienie udręki i nędzy – to piołun i trucizna” (Lm 3, 19). Zatem nie tylko samo cierpienie zatruwa nam smak życia, ale także wspomnienie on nim. Nie możemy się cieszyć życiem, bo gdzieś w nas jest lęk, że znowu może przyjść ból, smutek…

Nie chcę dziś pisać o tym, czy Bóg wie, może i czy chce nas chronić przed cierpieniem, bo to zawsze jest jakąś tajemnicą. Chcę dziś poruszyć problem tego „piołunu i trucizny”, które mogą nam zatruwać życie jako skutek cierpienia.

Moc niszcząca cierpienia nie polega na samym bólu (najlepszy dowód, że może ono minąć, a my i tak zostajemy z tym „piołunem i trucizną” w życiu), ale na tym, że może ono zniszczyć nasze zaufanie do Boga. To jest ta trucizna! Co z tego, że potem może się wszystko dobrze ułożyć? Ja już nigdy nie będę ufać! A skutki takiej postawy są straszne.

Kiedy nie ufam Bogu, muszę sam dbać o moje interesy. Muszę czuwać i zabezpieczyć maksymalnie wszystkie moje potrzeby oraz mieć kontrolę nad wszystkim, żeby nic niespodziewanego nie zniszczyło mojego bezpieczeństwa. Ale nie da się zapanować nad wszystkim. Rośnie stres i napięcie. I strasznie rozwija się lęk. A niepewność jest coraz większa. Ta droga jest ślepa i prowadzi do przepaści. To „piołun i trucizna”.

Jedyną alternatywą jest powrót do Boga, do zaufania. Nie rozumiem Jego działania i Jego dziwnej miłości, która nie chroni przed doświadczeniem bólu, ale ufam, powtarzając słowa Proroka:

„Nie wyczerpała się litość Pana,
miłość nie zgasła.
Odnawia się ona co rano:
ogromna Twa wierność.
Działem mym Pan - mówi moja dusza,
dlatego czekam na Niego.
Dobry jest Pan dla ufnych,
dla duszy, która Go szuka.
Dobrze jest czekać w milczeniu
ratunku od Pana” (Lm 3,22-26).


28 sierpnia 2009

JA JESTEM

Witamy po letniej przerwie. W czasie wakacji mieliśmy okazję spędzić trochę czasu wspólnie. Oprócz wspólnego odpoczynku, udało się nam także podzielić naszym odkrywaniem Boga, czego owocem jest ten tekst.

Tym co nas szczególnie poruszyło było odkrycie na nowo oczywistej kwestii, że Bóg po prostu JEST. Jest obecny w każdej chwili naszego życia, czy Go doświadczamy czy nie, On jest przy nas. ekipa SWS


Kiedy Bóg spotkał się z Mojżeszem na Synaju, przedstawił się jako „TEN, KTÓRY JEST” (Wj 3, 14). JA JESTEM to zarówno Jego Imię, jak i to, co określa Jego naturę. Bóg nasz jest zawsze obecny.

W obliczu wszelkich trudnych sytuacji w naszym życiu Bóg mówi: „JA JESTEM”. Kiedy się lękamy, kiedy cierpimy mówi: „JA JESTEM”. Kiedy się radujemy, kiedy czujemy się szczęśliwi mówi: „JA JESTEM”.

Bóg nie zwodzi nas, że z Nim czeka nas życie usłane różami, bez trudności i niepokojów. Nie obiecuje nam ciepłego domu i życia w kapciach na miękkiej kanapie. Bóg nie obiecuje nam życia bez Krzyża. On nie usuwa z naszej drogi cierpienia, ciemnych dolin, nie zabiera nam lęku, niepewności, gniewu, ale staje przy nas i pomaga przez to przejść.

Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą,
i gdy przez rzeki, nie zatopią ciebie.
Gdy pójdziesz przez ogień, nie spalisz się,
i nie strawi cię płomień.
Albowiem Ja jestem Pan, twój Bóg,
Święty Izraela, twój Zbawca.
(Iz 43,2-3)

Bóg zapewnia nas, że przejdziemy przez wodę i ogień, przez cierpienia i trudności i one nas nie zniszczą, bo On jest Panem i naszym Zbawcą. Bo to nie nasze zdolności, talenty, nasza siła i moc są gwarantem, że uda się nam pokonać trudności naszego życia, ale to, że ON JEST.


Spróbuj usłyszeć, jak w obliczu wszystkich
twoich zmartwień Bóg mówi do ciebie:
„Może będzie ciężko, ale dasz radę,
bo JA JESTEM przy tobie”.

26 czerwca 2009

Wakacje :-)

Tradycyjnie robimy wakcyjną przerwę w Słowie w sieci.
Życzymy wszystkim dobrego odpoczynku i zachwycenia się na nowo pięknem świata i Jego Stwórcą.
Prosimy o modlitwę w intencji prowadzonych przez nas rekolekcji:
27.06-04.07 Jaworze.
I prezencik na czas odpoczynku:
"Kto słucha mnie - osiągnie spokój, wytchnienie - bez obawy nieszczęścia" (Prz 1,33) - mówi Pan.
Więc słuchajmy Jego słowa, a znajdziemy prawdziwy odpoczynek dla naszych dusz :-)
ekipa SWS

10 czerwca 2009

Duch Święty



 Dziś w SWS  streszczenie konferencji s. Bogna wygłoszonej na czuwaniu przed Zesłaniem Ducha Świętego. Od tej chwili minęło już kilka dni, jednak treści są zawsze aktualne, bo trzeba nam wzywać Ducha Świętego każdego dnia, a nie tylko raz w roku. Pozdrawiamy już prawie wakacyjnie :-) 

ekipa SWS


KONFERENCJA O DUCHU ŚWIĘTYM

     Kościół zachęca nas, byśmy trwali na modlitwie, przygotowując się do Uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Jednak nie chodzi jedynie o zwyczaj, o pamiątkę wydarzeń sprzed prawie 2000 lat. Jesteśmy tu, by prosić o Ducha Świętego, o to, byśmy zostali napełnieni Jego mocą. Dziś. Tej nocy.

     W Sakramencie Chrztu i Bierzmowania otrzymaliśmy już dary Ducha Świętego w całej pełni. Wydaje się zbędną rzeczą prosić o to, co już mamy. Dlaczego więc mamy czuwać, czekając na przyjście Ducha Świętego? Otóż, Duch został nam już dany w obfitości i rzeczywiście jesteśmy jakby zanurzeni w Jego łasce. Ale nam trudno jest wejść w tę rzeczywistość. Jesteśmy jak kamień zanurzony w wodzie. Zaledwie powierzchownie dotykamy tej tajemnicy i nie doświadczamy jej w pełni. Potrzebujemy takiego czasu czuwania, potrzebujemy trwać na modlitwie, prosić, pragnąć i czekać, by poprzez nasze pragnienia ta prawda przeniknęła do głębi naszych serc. Byśmy się stali jak gąbka zanurzona w wodzie, chłonąc łaskę i dary Ducha, który już został nam dany. Wtedy Duch będzie mógł nas przenikać i przemieniać, uzdalniając nas do prawdziwie chrześcijańskiego życia. Dlatego potrzebujemy dłuższej modlitwy.

     Słowo „chrzest” pochodzi z greckiego terminu „baptidzo” – zanurzyć. Właśnie to robili farbiarze z płótnem: zanurzali je w farbie, która przenikała każdą cząstkę materiału. Po tym „chrzcie”, nikt, kto zobaczył płótno, nie miał wątpliwości, że było ono zanurzone. Zmieniło kolor! Czy po nas widać, że byliśmy zanurzeni w Duchu? Czy Jego ogień przeniknął nas i przemienił? Czy, gdy ktoś nas widzi, może rozpoznać, że „przeszliśmy przez ogień Ducha”?

     Trwajmy zatem i prośmy, by to, co wydarzyło się w chwili Chrztu i Bierzmowania, przeniknęło nas na wskroś.

     W tym miejscu rodzi się pytanie: „Co takiego daje nam Duch? Czym, jaką prawdą mamy zostać przeniknięci?”. Pośród wielu prawd, które objawia nam Duch, wybrałam dziś jedną. Opisuje ją św. Paweł w Liście do Rzymian:

     „Wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście przecież ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: Abba, Ojcze! Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi. Jeżeli zaś jesteśmy dziećmi, to i dziedzicami Boga” (Rz 8, 14-17).

     Kto z nas może powiedzieć, że ta prawda go przeniknęła do końca? Że jest już wolny od lęku i czuje się w pełni Synem / Córką Boga?

     Potrzebujmy prosić Ducha Świętego, byśmy doświadczyli tej prawdy. Obiektywnie tak właśnie jest: Jesteś Synem / Córką Boga! Nie jesteś niewolnikiem, lecz Dziedzicem Boga. Wszystko, co jest Jego, należy do Ciebie! Nie musisz już szukać innych podstaw do czucia się ważnym, wartościowym. Wystarczy to jedno: Jesteś Ukochanym Dzieckiem Boga!

     Ta prawda jest tak piękna, tak wielka i niesie takie szczęście, że nie umiemy w nią uwierzyć! Przekracza nas. Sami z siebie nie umiemy przyjąć tego, że rzeczywistość jest aż tak wspaniała. Duch Święty musi nam w tym pomóc. On sam, jeśli Go prosimy i pragniemy tego, zacznie w nas wołać: Abba, Ojcze!

     „Abba” to znaczy: „Tatusiu”. Mogę mówić do Boga „Tatusiu”! Można pomyśleć: To zbyt piękne, by było prawdziwe. A jednak tak jest. Prośmy więc dziś Ducha Świętego, by nas przekonał o tej prawdzie, że jesteśmy kochani przez Boga miłością bezwarunkową i bez granic. Amen.


25 maja 2009

Słowo z modlitwy

Dziś dzielimy się słowem, które zrodziło się na naszej modlitwie:

„Pocieszyciel, Duch święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem. Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka” J 14, 26-27



Ja jestem Bogiem żywym, mój Duch przenika wszystko.
Moje Słowo prowadzi wszechświat, kształtuje go i uświęca. Jestem źródłem wszystkiego.
Jestem Początkiem, jestem Końcem.
Ode Mnie odchodzisz, do Mnie powracasz.
Jestem miłością, która nigdy nie ustaje.
Czuwam nad tobą.
Moja ręka prowadzi gwiazdy, Moja ręka prowadzi ciebie.
Jestem zawsze obecny.
Ja, Bóg wszechświata chcę zamieszkać z Tobą.
Chcę być obecny we wszystkim, co jest ci drogie
i bliskie.
Otwórz się na plan, który mam dla ciebie.
Poznasz prawdę, poznasz Mnie.
Znajdziesz szczęście.
Ja jestem.
Ja wiem czego potrzebujesz.

18 maja 2009

Grzech to śmierć

„Oddajcie się na służbę Bogu jako ci, którzy ze śmierci przeszli do życia” (Rz 6, 13)

Myślę, że każdy z nas, czytających i przygotowujących „słowo w sieci”, dokonał już wyboru pomiędzy drogą grzechu, a drogą posłuszeństwa Bogu, pomiędzy śmiercią, a życiem. Wybraliśmy życie! Bo „zapłatą za grzech jest śmierć, a łaska przez Boga dana to życie wieczne” (Rz 6, 23). Każdy z nas pragnie żyć i to żyć wiecznie. To pragnienie ma swoje spełnienie w Jezusie Chrystusie, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J…).

Skoro pragniemy życia, to dlaczego czasem sięgamy po grzech? W grzechu nie ma nic poza nieszczęściem, zniszczeniem i zagładą. Więc dlaczego sięgamy po grzech? Dlatego, że dajemy się zwieść złemu duchowi, który jest ojcem kłamstwa. Przez kłamstwo próbuje on zaślepić nasz duchowy wzrok, byśmy nie umieli zobaczyć jak obrzydliwy i niszczący jest grzech. On jest mistrzem marketingu i reklamy. Potrafi tak przedstawić grzech w pokusie, że zamiast wstrętu rodzi się w nas ciekawość i pożądliwość.

Dlatego, trzeba nam mocno uchwycić się Bożego Słowa i zaufać mu. Jeśli Bóg coś nakazuje lub czegoś zabrania, to nie dlatego, że ma takie widzimisie, ale dlatego, że chce nas chronić. W grzechu nie ma naprawdę nic wartościowego, dobrego, korzystnego. To śmierć i rozpacz ładnie opakowane w kolorowy papierek. „Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele” (Rz 6, 12), „bo umarliśmy dla grzechu, żyjemy zaś dla Boga” (Rz 6, 11). Jeśli zaś damy się czasem zwieść złemu, przyjdźmy z tym ufnie do Miłosiernego Boga, by obmył nas i uleczył. Nasza spowiedź jest ciągłym potwierdzaniem tego podstawowego wyboru życia: wybieramy życie! „Po wyzwoleniu z grzechu i oddaniu się na służbę Bogu, jako owoc zbieramy uświęcenie” (Rz 6, 22).

Panie Jezu, staję przed Tobą, 
by na nowo powiedzieć Ci,
że wybieram Ciebie, bo w Tobie jest życie.
Wyrzekam się wszelkiego grzechu, bo chcę żyć!
Daj mi światłe oczy serca,
bym zawsze umiał rozpoznać, 
jaka jest Twoja wola, co jest dobre.
Wyznaję ze skruchą, że często 
daję się zwieść grzechowi.
Dlatego proszę cię, byś mnie leczył i chronił.
Ty jesteś dobrym Pasterzem.
Ufam, Tobie.

11 maja 2009

Sakrament światła

Dziś kolejny tekst o sakramencie pojednania autorstwa Daniela Ange'a

„Aby stawać się coraz młodszym, regularnie zanurzaj się w otwartym Sercu Jezusa - niewyczerpanej fontannie miłosierdzia. To dokonuje się w sakramencie światła, którym jest spowiedź – pojednanie.

Przez kapłana - on sam biedny grzesznik, jako pierwszy potrzebujący przebaczenia – Jezus osobiście przyprowadza Cię z powrotem do swojego Ojca. To do Niego mówisz, Jego słuchasz, On Cię oczyszcza, odnawia jak kobietę z Samarii, którą spotkał przy studni (J, 4).

Jest to jak operacja chirurgii plastycznej - promienie Ducha Świętego płynące z Jezusowego spojrzenia łagodnie skierowanego na Ciebie, jak promienie laserowe, przywracają obliczu Twojej duszy piękno dziecka Bożego.

Grzech marszczy to oblicze, a przebaczenie Jezusa odnawia Twoja młodość (Ps 103, 3-5). Spowiedź jest chwilą intymności z Panem, jak przy spotkaniu Marii Magdaleny w poranek Zmartwychwstania w ogrodzie. Jezus woła Cię po imieniu, tak jak tylko On umie to czynić. Spowiedź za każdym razem jest świętem. Sprawiasz niewysłowiona radość swojemu Ojcu Niebieskiemu, przytulając się do Jego Serca (Łk 15, 11- 25). Wypełniasz dom - Kościół świąteczną muzyką, sprawiasz, że aniołowie tańczą z radości. Oni są zazdrośni, że nie mogą otrzymać takiej łaski: łagodnej łaski przebaczenia.”



Daniel Ange „Wstań! List do młodych w Polsce ”

02 maja 2009

Uzdrowienie Tomasza

Kiedy Jezus ukazał się po swoim zmartywchwastaniu Apostołom, powiedział im: "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone" (J 20,23). Zatem trwając w radości wielkanocnej, kontynuujemy temat spowiedzi. ekipa SWS

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”(J 21,29)

Spotkanie Zmartwychwstałego Jezusa z Tomaszem w Wieczerniku odsłania przed nami tajemnicę uzdrowienia ludzkiego serca. Jezus nie zraża się niewiarą Tomasza, wręcz przeciwnie, wychodzi mu naprzeciw. Nie zostawia go w jego zagubieniu i wątpliwościach. Pozwala mu dotknąć swoich ran. Zamiast go karcić, zaprasza go do jeszcze bliższej relacji, bardziej intymnej, czego symbolem jest właśnie dotyk.

Pokazując nam swoje rany zadane Mu przez tych, których kochał, Jezus chce ośmielić nas w naszym przychodzeniu do Niego z naszymi ranami, by On mógł nas z nich uzdrowić. Pokazuje nam swoją słabość, by dać nam do zrozumienia, że w niczym nam nie zagraża. Pokazuje, że jest poraniony jak my, że tak samo cierpiał i rozumie czym jest samotność i odrzucenia.

Jednak naszym naturalnym odruchem jest chęć ukrycia rany, schowania jej z lęku, że dotyk może spowodować większy ból. Jezus to rozumie. Dlatego zamiast dotykać naszych ran, uzdrawia nas pozwalając nam dotknąć się Jego własnych. Tak uzdrowił Tomasza z rany niewiary i lęku. Jednak tym, co uzdrowiło Tomasz jest nie tyle sam fakt dotknięcia się ran Jezusa, ale miłość, jaką Pan okazał mu w tym geście… w tym Tomasz rozpoznał swojego Pana i Boga, który jest miłością. Boga rozpoznajemy sercem, kiedy okazuje nam miłość.

Momentem, w którym możemy tego doświadczyć jest sakrament pojednania. To chwila, w której możemy przynieść do Jezusa nasze rany zadane nam przez grzech i wyznać, że On mam moc nas uzdrowić. Możemy dotknąć się rany w Jego sercu, by uzdrowił nas swoją miłością. Zanurzamy nasz grzech, naszą śmierć w jego śmierci, by on w niej Zmartwychwstał.

To wszystko jednak dokonuje się właśnie w prostocie konfesjonału, często niewygodnego, w znaku krzyża i formule rozgrzeszenia wypowiadanej przez obcego człowieka. I może czasem rodzą się wątpliwości, czy to wszystko ma sens i czy Jezus rzeczywiście wtedy w nas Zmartwychwstaje. I trudno się temu dziwić, skoro apostołowie wątpili, widząc Go na własne oczy. Jednak to, w co WIERZYMY i co WYSŁAWIAMY, to nie kratki konfesjonału i człowiek za nimi, ale dobroć Boga i Jego Miłosierdzie, które trwają na wieki!

16 kwietnia 2009

Świąteczny prezencik :-)

Świętowanie Wielkanocy trwa! Z tej okazji mały prezencik. Jeśli masz 7 min, obejrzyj tą sześciominutową scenkę, a potem zamknij oczy i zwróć się do Jezusa :-) ekipa SWS
http://www.youtube.com/watch?v=Tfk4P7T8fBI

10 kwietnia 2009

Pascha

Wejście w ofiarę Jezusa wyzbywa każdego 
z nienawiści do siebie i do stworzeń. 
Uwalnia od nienawiści do innych ludzi i pretensji do Boga. 
Co więcej, człowiek może wówczas spojrzeć 
z miłością na siebie i na innych. 
Tam, gdzie wzmógł się grzech, tam z perspektywy nawrócenia, 
zauważa obfitość Bożej łaski, Bożej miłości. 
Spogląda na siebie już innym, nowym wzrokiem. (…) 
W świetle miłości nie może już siebie dłużej nienawidzić. 
Rodzi się w jego duszy poczucie wdzięczności, 
a ducha ludzkiego ogarnia pokój i radość. (…) 
Wszystko opromienia duch łagodności, 
który wskazuje na niezwykłe spotkanie, 
które mu się przydarzyło, i które zmieniło jego życie. 
Wskazuje na spotkanie z Kimś, kogo można nazwać 
Wielką Miłością
zdolną zmienić bieg życia człowieka 
- grzesznika i uczynić go świętym. 

o. Józef Kozłowski SJ
"Z grzechu do wolności" Łódź 1992


W te Wielkie Święta, życzmy sobie by Jezus 
zachował nas w swoim Imieniu, 
byśmy wydali "owoce godne nawrócenia" Łk 3,8.

s. Bogna, x. Piotr, Mariola i Romek

08 kwietnia 2009

Gesty miłości

Wytrwaliście przy mnie w moich przeciwnościach (Łk 22,28)

Zbliżamy się do szczytu paschalnego. Szczytu miłości Boga do człowieka. Oto Jezus dobrowolnie idzie na mękę, przyjmuje krzyż i śmierć, by nas wyzwolić. Wobec tych wydarzeń, jak kiedyś naoczni świadkowie i uczestnicy, tak i my dziś musimy przyjąć określoną postawę.
Jak być z Jezusem w dniach odrzucenia i cierpienia, aż po śmierć? Jak wytrwać przy Nim w przeciwnościach?
Ewangelie ukazują nam wiele postaw ludzkich. Im bliżej męki i śmierci, tym mniej słów. Teraz jest czas na gesty miłości.
  • Maria nie waha się zużyć drogocennego olejku, by namaścić stopy Jezusowi (J 12, 1-11).
  • Święta Weronika (jak nazwała ją Tradycja Kościoła) odważnie wychodzi z tłumu, by przynieść ulgę umęczonemu Panu.
  • Maria Magdalena staje pod krzyżem Jezusa, bo Ona już doświadczyła, że nikt inny jej tak nie umiłował i nikt jej tak wiele nie przebaczył (19,25-27).
  • Uczeń Jan trwa do końca, bo relacji bliskości nie przerwie lęk i śmierć (J 19, 25-27).
  • Józef z Arymatei idzie i prosi o drogie Ciało Zbawiciela, by złożyć je z szacunkiem w grobie (J 19, 38-42).

Serce.

Głębia ludzkiego serca ujawnia się nie tyle w słowach, co w pięknych gestach pełnych miłości.

Jezu, pozwól mi trwać przy Tobie.
Daj mi wrażliwość serca na Twoje pragnienia.
Chce wejść z Tobą w noc śmierci,
by doświadczyć radości i blasku
poranka Zmartwychwstania

30 marca 2009

Spowiedź

Dziś tekst o spowiadaniu się. 
Zapraszamy do dzielenia się w tym temacie. 
No i oczywiście do spowiadania :) 

ekipa SWS


„Zabiorę się i pójdę do mego ojca, 
i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem” (Łk 15, 18)

Trudno jest uznać własny błąd czy grzech i przyznać się do niego. Na straży stoi wstyd. Wstyd przed samym sobą, Bogiem, przed drugim człowiekiem. Grzech to bardzo intymne doświadczenie i trudno je wydobyć na światło dzienne. Wstyd jest zatem bardzo naturalną reakcją. Chroni nas. Wyznanie grzechu jest odsłonięciem czegoś słabego i zranionego w nas i potrzebujemy odpowiedniego klimatu, w którym bezpiecznie możemy to zrobić.

Kiedyś przez ponad rok spowiadałam się w przypadkowych kościołach, ustawiając się w kolejce penitentów i nie wiedząc kto, czeka na mnie po drugiej stronie kratek konfesjonału. Nie miałam wtedy stałego spowiednika. Ten czas uświadomił mi jak trudno jest wyznawać grzechy w akustycznym kościele, gdzie trwa nabożeństwo przed człowiekiem, którego reakcji i przyjęcia nie mogę przewidzieć. Czy mnie wysłucha? Czy zrozumie? Oczywiście, trzeba mieć spojrzenie wiary, ale nie o tym, chcę dziś pisać. Każdy z nas przeżywa spowiedź. Dla wielu jest to taka trauma, że podchodzą do tego, jak do obowiązku, który trzeba spełnić i z ulgą odejść. Ale czy tak się czuł syn marnotrawny w ramionach swego Miłosiernego Ojca?

Wiele zależy tu na pewno od Kapłanów, ale także od nas. Jeśli zostawiamy spowiedź na czas przedświąteczny to trudno się dziwić, że czujemy się jak petenci a nie penitenci. Może warto pomyśleć o zapewnieniu sobie, choć od czasu do czasu dobrych warunków do spowiedzi: 

1. spowiedź nie w czasie nabożeństw, gdy modlitwy w kościele nie przeszkadzają nam rozmawiać. 

2. konfesjonał w dogodny miejscu, gdzie nie stresuje nas obecność innych i gdzie można się choćby i swobodnie rozpłakać. 

3. spowiednik, o którym wiem, że mnie wysłucha i pomoże (warto o to powalczyć, żeby mieć stałego spowiednika).

Oczywiście każda spowiedź jest dobra i ważna, niezależnie od warunków, ale dobre warunki mogą nam pomóc skoncentrować się na tym, co istotne. Byśmy mogli przyjść do Boga z ciężarem i wstydem naszych win i wyznać: „Ojcze zgrzeszyłem przeciw Tobie”  i poczuć, że Ojciec bierze nas w ramiona jako swoje ukochane, wyczekiwane dziecko.

„Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. 
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec 
i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, 
rzucił mu się na szyję i ucałował go” (Łk 15, 20)


24 marca 2009

Duch przekona świat o grzechu


„Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz”

Mt 10, 34


Pisaliśmy o tym, że Duch Boży przynosi pokój do naszych serc. Nie jest to jednak „święty spokój”, lecz owoc bycia w przyjaźni z Jezusem. Dlatego ten sam Duch może być źródłem niepokoju, gdy niszczymy tę przyjaźń.
Każdy z nas zna przykre uczucie płynące z poczucia winy. Żałujemy, wstydzimy się. Jest nam po prostu źle z samym sobą. Czy to jest niepokój od Ducha Świętego? Może tak być, ale niekoniecznie. Duch Boży rzeczywiście rodzi w nas żal i niepokój, gdy wybieramy zło i niszczymy przyjaźń z Bogiem. Jest to poczucie grzechu lub jak popularnie mówimy „wyrzut sumienia”. Jednak skrucha, którą On rodzi jest bólem, w którym jest obecna nadzieja na Boże przebaczenie. Duch Święty zasmuca nas w tym celu, byśmy zapragnęli powrócić do źródła szczęścia. To pierwsza ważna cecha. Jeśli żal w naszym sercu prowadzi do rozpaczy, to nie pochodzi on od dobrego ducha.
Druga cecha to precyzja, z jaką Duch pomaga nam określić nasz grzech. „Paraklet (pocieszyciel, obrońca, protektor) przyjdzie, by „przekonać świat o grzechu” (J 16, 8). Duch jest jak miecz lub jak skalpel chirurga. Nie zadaje bólu dla samego ranienia, lecz po to, by oddzielić zdrowe ciało od tkanki rakowej. On jest światłem, w którym widzimy nasz grzech w prawdzie i możemy go od siebie odrzucić. Jego działanie jest działaniem lekarza. Jeśli żal, który nas ogarnia jest tylko bliżej nieokreślonym poczuciem winy, który niszczy nasze poczucie godności, który nas poniża we własnych oczach i przygnębia, warto się zastanowić od kogo on pochodzi. Może on pochodzić od złego ducha, który próbuje zakłócić nasz pokój.
Zatem widzimy, że Duch może nas zasmucać i niepokoić, ale tylko „ku nawróceniu” (2 Kor 7, 9). Kto bowiem zasmuci się „po Bożemu” nie „ponosi żadnej szkody, bo smutek, który jest z Boga, dokonuje nawrócenia ku zbawieniu, którego się /potem/ nie żałuje, smutek zaś tego świata sprawia śmierć.” (2 Kor 7, 9-10).
Przykładem takiego „zasmucenia” jest historia nawrócenia św. Piotra. Gdy zdradził Jezusa głęboki żal napełnił jego serce. Jednak nie doprowadził go jak Judasza do rozpaczy, lecz do spotkania z pełnym dobroci i miłości Jezusem pytającym go o miłość. Świadomi naszych grzechów i upadków razem z Piotrem możemy stawać przed Jezusem i mówić:


„Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham” (J 21, 17).

15 marca 2009

Pasterz


Zapraszamy dziś do refleksji nad psalmem 23. 
Skosztujcie i zobaczcie jak Dobrym Pasterzem jest nasz Pan :)

Ekipa SWS


PAN JEST MOIM PASTERZEM

Pan jest moim pasterzem, nie brak mi niczego.
Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach,
Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć:
orzeźwia moją duszę.
Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach
przez wzgląd na swoje imię.
Chociażbym chodził ciemną doliną,
zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną.
Twój kij i Twoja laska
są Tym, co mnie pociesza.
Stół dla mnie zastawiasz
wobec mych przeciwników;
namaszczasz mi głowę olejkiem;
mój kielich jest przeobfity.
Tak, dobroć i łaska pójdą w ślad za mną
przez wszystkie dni mego życia
i zamieszkam w domu Pańskim
po najdłuższe czasy.

W tych dniach często wracam do Psalmu 23 Pan jest moim Pasterzem. Bo czyż Wielki Post nie polega na tym, by pozwolić się na nowo poprowadzić Temu, który jest Dobrym Pasterzem - Jezusowi? Czyż to nie czas, by powiedzieć: 

- Jezu, wierzę, że Ty wiesz jakimi drogami mnie prowadzić. Wierzę, że Twoje ścieżki są właściwe, o wiele lepsze i bezpieczniejsze niż drogi, po których sam chodzę.

- Jezu, chce korzystać z obfitości Twoich darów, które masz dla mnie, z Twojej łaski sakramentów, z czasu modlitwy i wytchnienia przy Tobie, aby moje życie było obfite, aby moja dusza żyła.  

- Jezu, wierzę, że nie odstąpisz ani na krok ode mnie, gdy nastanie czas ciemnej doliny, bo sam wytrwałeś ze względu na mnie w najstraszniejszej dolinie ciemności i przetrzymałeś krzyż.

- Jezu, chce być ufnym dzieckiem samego Boga, wierzyć w Jego Ojcowską łaskę i dobroć.

- Jezu, wierzę, że wypełnisz swoją obietnicę i po czasie mojej ziemskiej wędrówki, będę już zawsze z Tobą.

- Jezu, ufam, wierzę i pragnę tego, co masz dla mnie. 

Amen.

10 marca 2009

Świadectwo po rekolekcjach

W czasie ferii większość naszej ekipy (Mariola, ks. Piotr i s. Bogna) prowadziła rekolekcje dla Domowego Kościoła. Dziś prezentujemy świadectwo Basi i Rysia z tego czasu. Zachęcamy, by w czasie Wielkiego Postu skorzystać z jakiejś formy rekolekcji. Jesteśmy przekonani, że uczestniczenie z jakiejś wspólnocie czy ruchu oraz uczestniczenie w organizowanych przez nie rekolekcjach jest ważnym elementem naszego rozwoju duchowego. 

Dobrego nawracania się...

ŚWIADECTWO BASI I RYSIA

Siedlec, 18-22.02.2009

Rekolekcje tematyczne: 
„w Jego Imieniu narody nadzieje pokładać będą – chrześcijanin świadkiem nadziei”

Na rekolekcje DK staramy się jeździć co roku, dobierając ich tematykę do aktualnego duchowego „zapotrzebowania”. Tego roku jednak  (z powodu bardzo rozbudowanych  naszych  własnych  planów,  obejmujących czas od wiosny do końca lata)  postanowiliśmy wybrać rekolekcje jak najbliżej Krakowa, krótkie, nietrudne, takie, by łatwo a przyjemnie wypełnić siódme kręgowe Zobowiązanie, niejako go „odfajkować”. 

Nie mieliśmy żadnych trudności, nie było nerwowej – jak zazwyczaj przed wyjazdem – atmosfery, wszystko według planu. Naszego planu. Wybraliśmy Siedlec koło Krzeszowic. Na miejscu dobre warunki, piękna zima,  trochę znajomych twarzy, bardzo kameralnie, nawet kuchnia zapowiadała się dobra (bo prowadzona przez znaną nam już z talentu kulinarnego osobę). Konferencje miała głosić siostra Bogna – to dawało wręcz gwarancję, że będą ciekawe, a temat wydawał się „bezpieczny” – bo o nadziei pokładanej przez narody w Jezusie – a więc nie dotyczący nas bezpośrednio, właściwie znany, więc raczej „przewidywalny”.  

Już na wieczornej Eucharystii wkradł się cień niepokoju: nawiązanie w homilii ks. Piotra do Ewangelii o uzdrowieniu niewidomego, który ufnie pozwolił Jezusowi poprowadzić się poza wieś, by tam, na uboczu za Jego dotknięciem stopniowo odzyskać wzrok – i pytanie: czy potrafimy teraz, tutaj, na tych rekolekcjach tak samo zaufać Jezusowi i pozwolić się prowadzić, pozwolić, by On nas obdarzył tym, co dla nas przygotował. To było jak wyzwanie: albo na to pójdziemy i będzie coś naprawdę wielkiego, bo Jezus zawsze dotrzymuje obietnicy, albo puścimy to mimo uszu i będzie tylko łatwo i przyjemnie – tak jak zaplanowaliśmy. 

Nie było wyjścia, takie wyzwanie można tylko przyjąć. No i się zaczęło! Od pierwszej konferencji S. Bogny, w której przybliżała nam pojęcie nadziei - jako siły  do pokonania trudności na drodze do osiągnięcia jakiegoś dobra – nadziei dwojako rozumianej: jako nasze ludzkie, zwyczajne i bardzo egzystencjalne nadzieje, czyli „spodziewania”,  oraz jako Nadzieję prawdziwą, mającą źródło w Chrystusie, która dana jest nam jako łaska, a jej celem jest Dobro najwyższe i nieprzemijające. Każdy kolejny punkt programu dnia przynosił coś nowego, temat z pozoru znany ukazywał coraz to nowe wątki: co się dzieje gdy umiera w człowieku nadzieja, co to jest rozpacz i jakie są nasze formy ucieczki od tych problemów życiowych, które nas przerastają, czym różni się potrzeba od pragnienia i jakie  za każdą ludzką potrzebą kryje się prawdziwe pragnienie.  To wszystko dotykało nas bezpośrednio, nie można było nie odnieść tego do siebie – to już nie były jakieś tam „narody”, ale  konkretne „ja” – a więc natłok własnych myśli, i skojarzenia tego, co dotąd jawiło się niewytłumaczalne, nasze życiowe niepowodzenia, lęki, frustracje, pretensje do siebie, do współmałżonka, do Boga również. A wszystkie one płynące z poplątania pojęć, pomylenia spodziewań z Nadzieją, złego rozeznania hierarchii dóbr, rozmijania się oczekiwań boskich i ludzkich. Rozmijają się one, gdy nie wierzymy, że to, co chce nam dać Bóg jest dobre, jest najlepsze dla nas! Że jest  bez porównania większe, cenniejsze, niby złota sztabka wobec złotówki. 

Codzienna godzina spędzana przed Najśw. Sakramentem mijała jak chwila. Pozwalała przemyśleć podane treści, zastanowić się nad nimi w bliskości Eucharystycznego Jezusa, wsłuchać się w to, co On chce nam powiedzieć słowami wybranego tekstu biblijnego, pytać Go o to, co trudne i przyjmować wszystko, choćby tak to było dla nas niezrozumiałe, jak dla Piotra myśl o konieczności Jezusowego cierpienia i śmierci. Piotr poszedł za Jezusem, choć nie wszystko pojmował, choć miał własny scenariusz Jezusowego wyzwolenia Izraela. Zaufał i poszedł. Czy my też tak ufamy Jezusowi? Czy idziemy za nim naprawdę, czy jest to dla nas jedyna możliwa droga? Jakie są pobudki naszego chodzenia za Jezusem, czy nie tego chcemy przypadkiem, aby tylko spełniał On nasze oczekiwania, aby realizował nasz scenariusz życia?  Co odpowiemy, gdy zapyta wprost: za kogo ty mnie uważasz? A przecież On w końcu i tak każdego o to zapyta. Czy więc jesteśmy gotowi odkryć w sobie pragnienie Boga, aby móc uzyskać prawdziwą, Bożą Nadzieję, która daje radość i czyni człowieka szczęśliwym, bo jest światełkiem w jego mrocznych zakamarkach duszy,  bo nie tylko życiu nadaje sens, ale też wszelkiemu cierpieniu, bo pozwala przyjąć miłość Jezusa i Jemu poddać to, z czym sobie nie radzimy. Mieliśmy okazję to uczynić: przed krzyżem, indywidualnie, każdy miał taką chwilę dla siebie, aby przyjąć Jezusową miłość i oddać Mu samego siebie z wszystkimi swoimi lękami i problemami.

Wiemy teraz, jak wielkim błogosławieństwem jest chrześcijańska nadzieja, - niezawodna, bo oparta na Bożej obietnicy, a Bóg nigdy nie zawiedzie. Traktuje nas bardzo poważnie i szanuje naszą wolność, nigdy niczego na nas nie wymusza, nawet jeśli dokonujemy złych wyborów – nigdy nie naciska, choć wie, jak trudne konsekwencje naszych błędów przyjdzie nam znosić. Czeka na akt naszej woli zwrócony ku Niemu, dlatego tak ważna jest  modlitwa i tak bardzo nam (a nie Bogu!) potrzebna. Buduje ona naszą relację z Panem, podobnie jak medytacja Słowa Bożego, porządkuje sferę psychiki i ratuje nasze człowieczeństwo. 

Mieliśmy możliwość uczestniczyć w pięknie prowadzonej, płynącej od serca, głębokiej modlitwie, włączać się w nią spontanicznie, a także  wypowiedzieć indywidualnie, przed Najśw. Sakramentem  napisaną przez siebie modlitwę – własne credo. Był też czas na małżeński dialog, były rodzinne zabawy na śniegu, dyskusje w grupach, pogaduszki przy kawie, śpiew, wspólne dyżury, i wiele, wiele radości. To dobrze, bo chrześcijanin nie może być człowiekiem smutnym. Wszak nadzieję pokłada w Panu, ufa jego obietnicy i wie, że ona się spełni, choć trzeba  może będzie i trochę pocierpieć i mocno ufać i mieć wiele cierpliwości, konsekwencji  oraz wytrwałości.. Wtedy Bóg działa, i obdarza większym dobrem, niż możemy się spodziewać, dobrem, które zawiera nie tylko spełnienie wszystkich ludzkich, codziennych pragnień, ale jeszcze o wiele, wiele więcej.  Tak właśnie ubogacił i nas,  wbrew naszym ludzkim oczekiwaniom, na krótkich, ale jakże treściwych rekolekcjach tematycznych w Siedlcu kolo Krzeszowic.

02 marca 2009

Wielki Post

 
Zaczął się już Wielki Post. Jak to bywa wszyscy wielcy patriarchowie kościołów przygotowują swoje orędzia na ten czas. To SŁOWO może nie jest orędziem na miarę Benedykta XVI, mówiąc szczerze to wogóle nie jest orędzie :), ale ufamy, że będzie dla nas wszyskich inspiracją do głębszego przeżywania tego czasu.
 
Pozdrawiamy
Z modlitwą
Ekipa SWS

WIELKI POST

Wielki Post jest czasem, gdy częściej spoglądamy na krzyż. Przyzwyczailiśmy się do krzyża. Jest w naszych mieszkaniach, nosimy go na szyi. Przyzwyczailiśmy się tak, że nawet nie robi na nas wrażenia. Dopiero, gdy jakiś zapalony ateista żąda zdjęcia krzyża ze ściany, bo „widok torturowanego mężczyzny” go gorszy, uświadamiamy sobie, że ten krzyż ma przesłanie.

  Krzyż jest znakiem, a więc coś znaczy. Dla kogoś niewierzącego może być znakiem zgorszenia, bo to jest gorszące, uznawać za swój znak narządzie zbrodni. Co zatem ten znak mówi nam, chrześcijanom? Nie jestem pewna, czy zawsze poprawnie odczytujemy przesłanie znaku krzyża. Krzyż także nam kojarzy się z cierpieniem. W naszej pamięci tkwią powiedzenia: „nie ma kącika bez krzyżyka”, „kogo Bóg miłuje tego krzyżuje” itp. No tak, to by się nawet zgadzało. Wiemy, że Bóg posłał swojego Syna i dopuścił, by Ten został ukrzyżowany! Straszne! Jak jeszcze dodamy do tego fragment ewangelii: „Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9,23 – ewangelia dnia z czwartku po Popielcu), to rodzą się w nas ciekawe skojarzenia: chrześcijanin, to taki człowiek, co ma w życiu pod górkę. Musi wybierać to, co ciężkie i nieprzyjemne, bo taka jest wola Boża. Bóg jawi się w tym obrazie, jako ktoś kto zrzuca na człowieka różne cierpienia w imię jakiejś bliżej nieokreślonej wiecznej szczęśliwości, o której nikt nic pewnego nie wie. Koszmar!

Może trochę to przerysowałam, ale wcale nie jest to wyssane z palca. Wielu wierzących nosi w sobie jakiś lęk przed Bogiem i gdzieś podświadomie boi się, że ten Bóg nie tyle jest troskliwym ojcem, ile bezwzględnym władcą nieczułym na nasze cierpienia i trudności. I kiedy patrzą na krzyż, patrzą właśnie tak.

Tymczasem nie to chce nam powiedzieć znak krzyża. Krzyż z wizerunkiem umęczonego Jezusa mówi nam: „Tak cię umiłowałem, że nie zawahałem się oddać za ciebie życia. Tak cenny jesteś w moich oczach, że aby ciebie uratować, oddałem swoje życie”. Konanie Jezusa na krzyżu ma prze-konać cię o Jego nieskończonej miłości. Bo „Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16). Krzyż mówi:
„Kocham cię i nic nie może tego zmienić”.  

Przemieniajmy się zatem w naszym myśleniu i wierzmy w Ewangelię. Na tym polega prawdziwe wielkopostne nawrócenie.



21 lutego 2009

Pokój pośród burzy

Witamy zimowo :-) 
Trochę nas zasypało i dlatego dopiero teraz kolejny tekst ;-) 
ekipa SWS


A POKÓJ BOŻY



„A pokój Boży,

który przewyższa wszelki umysł, 

będzie strzegł waszych serc i myśli,

w Chrystusie Jezusie” (Flp 4, 7) 

     Czy możliwym jest, by pośród zamętu, codziennych zmagań i wciąż nowych, często zaskakujących, trudnych sytuacji mieć w sobie pokój? Tak wiele powodów do zmartwień, do niepokoju, lęku i obaw niesie życie. Czy istnieje przystań, cicha i spokojna dla nas, będących w ciągłym biegu bez chwili wytchnienia?

     Jezus mówił Apostołom tuż przed swoja męką i śmiercią: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję” (J 14,27). Za kilka godzin będzie przeżywał trwogę Ogrójca, a swoim najbliższym chce dać pokój? Na tym polega właśnie paradoks Bożego działania. Jezus nie obiecuje pokoju, który będzie ochronnym parasolem przed wszelkimi życiowymi zmaganiami. On, Książe Pokoju, daje nam ten dar mimo wielu przeciwności, a nawet wręcz pośród szalejącej w nas lub wokół nas wichury.

„To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Ci, którzy w Bogu szukają pokoju, nie są chronieni przed nawałnicami i burzami życiowymi. Nie są wolni od trosk i kłopotów. Nieraz doświadczają tego, co przeżywali Apostołowie podczas burzy na jeziorze (por. Mk 4,33-41). Jezus był z nimi w czasie sztormu, chociaż wydawało im się, że ich zostawił. „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy”- wołali z wyrzutem. I stali się świadkami Bożej interwencji: „On powstawszy zgromił wicher i rzekł do jeziora: Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza”.

Sam Jezus jest naszym pokojem. To Jego obecność w nas, w głębi naszego serca sprawia, że potrafimy sprostać wielu przeciwnościom. Możemy mocować się z życiem, bo wierzymy, że przebywa w nas Ten, na którego słowo uspokaja się każdy żywioł.

Wtedy nastaje głęboka cisza.
Cisza pełna Boga.


Panie Jezu niespokojne jest moje serce 

dopóki nie spocznie w Tobie.

Ty, który jesteś Pokojem

Ogarnij mnie swoją świętą obecnością.

05 lutego 2009

Dom

Trochę czasu minęło od ostaniego tekstu, ale w tym czasie na blogu umieściliśmy przydatne, jak sądzimy, teksty o rozeznawaniu duchowym: reguły s.w Ignacego i komentarz o. Józefa Augustyna oraz dwa wykłady s. Bogna o lectio divina: rys historyczny i metodologia lectio divina. Zapraszamy na blog i dobrej lektury.

Ekipa SWS

DOM OJCA

„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? 
I we Mnie wierzcie.
W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. 
Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. 
Idę przecież przygotować wam miejsce” 
J 14,1-2

Dom do którego tęsknimy to Królestwo Boże. Niebo jest naszym naturalnym żywiołem, przestrzenią, w której czujemy się u siebie. Dlatego tu na ziemi jesteśmy wygnańcami. Każdy z nas nosi w sobie pragnienie nieba, choć nie zawsze zdaje sobie sprawę, że to za nim tęskni. Także ci, którzy nie wierzą w Boga, przecież szukają czegoś (szczęścia, pokoju, sensu), co dałoby im spełnienie.

Jezus mówi: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie” (J 14,1). On daje nam gwarancję, że ten dom istnieje. Przecież poszedł przygotować nam miejsce. A gdy je przygotuje, przyjdzie powtórnie i zabierze nas do siebie, abyśmy byli tam, gdzie On jest (por. J 14,3). Dobra Nowina dla nas brzmi: Twoje pragnienie i tęsknota nie jest ułudą. Dom za którym tęsknisz, istnieje i czeka na ciebie przygotowany przez Jezusa.

Nie oznacza to jednak, że teraz musimy jedynie czekać na koniec naszego wygnania. Królestwo Boże, a więc niebo jest pośród nas (por. Łk 17,21). Jest ono w nas, bo Bóg mieszka w nas Jesteśmy Jego świątynią.

Ile razy modlę się, tyle razy wracam do domu, do mojego serca, by w nim odnaleźć Boga, mój skarb. Modlitwa nie jest obowiązkiem, czymś, co robię, by spełnić Boże wymagania. To powrót do bezpiecznej przystani, do tego, co jest moim żywiołem. (Kiedy modlę się czuję się czasem tak, jak musi czuć się ryba wrzucona z powrotem do wody; jak ktoś, kto wreszcie może swobodnie odetchnąć). Tu uspokaja się moje serce i wszystko wraca na właściwe miejsce. Żal mi ludzi, którzy się nie modlą. Są bezdomni.

Modlitwa bywa oczywiście czasem trudna. Myślę, że to dlatego, że nasz dom jest często opuszczony. Zajmujemy się tysiącem spraw i rzadko zaglądamy do własnego wnętrza.  Gdy wreszcie zaczynamy się modlić, czujemy się nieswojo we własnym domu. Trzeba go na nowo zamieszkać. Kto robił remont lub urządzał mieszkanie od nowa, wie ile to kosztuje pracy. Jednak warto podjąć ten wysiłek. Wielka jest potem satysfakcja i radość. Tak samo z domem naszego serca. 

Zatem powróćmy do modlitwy, do Boga, do własnego serca, byśmy nie byli bezdomni.

28 stycznia 2009

Jak czytać Pismo Święte?

Zgodnie z obietnicą zamieszczamy dwa artykuły s. Bogny na temat Lectio Divina. Ale co to jest?
Najlepiej będzie zajrzeć do dokumentów i się przekonać. W skrócie powiem, że jest to metoda czytania Pisma Świętego o bardzo długiej tradycji. Na końcu pomocny (mam taką nadzieję) schemat tej modlitwy.






22 stycznia 2009

Reguły Rozeznawania Duchów Igancego z Loyoli

W naszych planach rozwoju tej strony jest stworzenie pewnej bazy z materiałami do formacji, dla ludzi którzy uczestniczyli w naszych rekolekcjach i są zainteresowani tą drogą duchową, którą i my staramy się podążać. Drogą wsłuchiwania się w SŁOWO Pana i rozeznawania Jego dróg. 

Pierwszym krokiem będzie umieszczenie materiałów dotyczących rozeznawania, w oparciu o reguły św. Ignacego, które jako pierwsze tu „zawisną”. Umieszczamy też komentarz do nich, autorstwa o. Józefa Augustyna SJ, który jest konieczny, dla ich współczesnego zrozumienia i zastosowania. 

Pamiętajmy jednak, że by móc zastosować poniższe reguły, trzeba prowadzić życie duchowe, inaczej na nic się nie zdadzą. Jeżeli pojawią się jakieś pytania, piszcie slowowsieci@gmai.com

PS. Już niedługo wprowadzenie do Lectio Divina autorstwa s. Bogny

20 stycznia 2009

Bezpieczna przystań

Oto kolejny tekst, a z nim nasza modlitwa:  "Łaska wam i pokój niech będą udzielone obficie przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego!" 2 P 1, 2  

Ekipa SWS


I WTEDY NASTAJE POKÓJ

„Jedynie w Bogu spokój znajduje moja dusza” Ps 62, 2

Tak bardzo pragniemy znaleźć bezpieczną przystań, miejsce, gdzie odnajdziemy ukojenie i wewnętrzny pokój. Różne zawirowania życia wyczerpują nas i przestają mieć posmak przygody, jeśli nie ma bezpiecznego domu, gdzie można powrócić i odpocząć. Gdzie szukać tej przystani? Spontanicznie chwytamy się wszystkiego, co daje choć pozór stałości i poczucia bezpieczeństwa. 

Szczęśliwi ci, którzy odnaleźli to wszystko w Bogu. Bo to „On jest opoką i zbawieniem moim. On moją twierdzą, więc się nie zachwieję” (Ps 62,3). To właśnie te chwile, gdy na nowo powierzam moje życie Bogu i na Nim opieram cała nadzieję, mogę nazwać najszczęśliwszymi. Wtedy czuje, że żyję!

Lecz, jeśli właśnie takie życie – powierzone, poddane Bogu jest najszczęśliwsze, to dlaczego oddalam się od Boga, szukając czego innego lub poddaję się lękowi, jakby Bóg nie mógł mi wystarczyć?

Bo On prowadzi mnie swoimi ścieżkami, a te są „wąskie” (por. Mt 7, 14) i nie zawsze zgodne z moimi wyobrażeniami. „Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” – mówi Pan (Iz 55, 9). 

Ciągle staję przed dylematem: życie poddane Bogu i doświadczenie pokoju, że On mnie prowadzi czy chodzenie własnymi drogami i niepokój, gdzie dojdę.

To jest paradoks Ewangelii, że do pełnego pokoju, „pokoju, który przewyższa wszelki umysł” (Flp 4, 7) dochodzi się przez zmaganie, by poddać swoją wolę Bogu. Czyż nasze życie nie przypomina czasem takiego zmagania się z Bogiem, jak Jakub z Aniołem (por. Rdz 32,25nn)? Jakież szczęśliwe są te chwile, gdy wreszcie poddajemy się i mówimy Bogu: „Ty wiesz lepiej. Niech się stanie według Twego Słowa”. Jaka ulga, że rezygnujemy z bycia „bogiem” i wszystko wraca na swoje miejsce. 

I wtedy nastaje pokój…

Będę śpiewał Tobie mocy moja.
Ty Panie jesteś ma nadzieją.
Tobie ufam i bać się nie będę.

14 stycznia 2009

Pokój Wam

Witamy w nowym roku. 

Niech nadzieja i pokój zagoszczą w naszych sercach. Pamiętamy o Was w modlitwie i liczymy także na Waszą modlitwę :-) 

ekipa SWS

POKÓJ WAM

Pokój wam, którzy jesteście blisko 

i którzy jesteście daleko”

 Te właśnie słowa Jezus kieruje do nas dziś. Dziś kiedy świat żyje kryzysem, wojną w Ziemi Świętej, walką o wpływy polityczne, Jezus mówi: „Pokój wam”. I nie ma na ziemi człowieka, który byłby z tego wyłączony – zwraca się do każdego, chce dać pokój wszystkim. 

Wam którzy jesteście biedni i ubodzy, wam którzy czujecie przed Nim lęk, wam którzy Go szukacie, i wam którzy o Nim zapomnieliście - Bóg mówi: „Pokój”.

Mimo że ludzie o Nim nie pamiętają, mimo że Go opuścili, On nas nie porzucił. Ten świat wiąże nas ze sobą, zwodząc nas, że chce zaspokoić nasze pragnienia. Obciąża serca troską o posiadanie dóbr, która blokuje nas, odciąga od Boga. Wtedy to w świecie pokładamy naszą nadzieję na szczęście, a nie w Nim. A przecież Bóg przewyższa wszystkie dobra ziemi. Tylko On może zaspokoić każde nasze pragnienie. Zostańmy przy Nim. On się o nas zatroszczy.

Świat dalej będzie Go przed nami oskarżał. W jego słowach Bóg będzie winny wszystkim nieszczęściom, jakie na nas spadają. Ale to od ciebie zależy, komu uwierzysz.

Zostaw wszystko i usiądź w Jego obecności. Otwórz Biblię i czytaj. To słowo ma moc przywrócić ci życie. Ono ma moc wypełnić pustkę w twoim sercu. Ono napełni cię światłem i da nieśmiertelną nadzieję.


Śpiewam o moim Bogu, o mojej miłości,

O Jego Nieśmiertelnym Tchnieniu,

O Jego Świętej Obecności,

O Jego Imieniu, w którym mam zbawienie.

On jest moim domem.

Moim schronieniem.