
Jakże cudowna jest głębia Twoich słów! Patrzymy na ich powierzchnię, która się do nas, jak do dzieci uśmiecha. Lecz pod nią, Boże mój, jakże cudowna głębia! Lęk ogarnia gdy wejrzy się w nią, cześć pełna lęku, miłość pełna drżenia... Św. Augustyn

Zanim zaczniesz czytać
23 grudnia 2010
Życzenia

21 grudnia 2010
Maryja i Słowo Boga
„Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co miałoby znaczyć to pozdrowienie” (Łk 1, 29).
W tych dniach chciałabym zwrócić naszą uwagę na Maryję. I niech to będzie spojrzenie, które przebije się przez zasłonę obrazów i figur Maryi w koronie i z berłem w dłoni. Zobaczmy po prostu kobietę, która chce słuchać Boga. To nie było łatwe! Kiedy dziś czytamy historię życia Maryi z kart Ewangelii, wszystko wydaje się takie proste: Zwiastowanie, stajenka w Betlejem, życie w Nazarecie itd. Ale Maryja nie czytała Ewangelii! Nie wiedziała co i jak będzie. Słuchała Słowa Boga, ale nie wszystko było jasne. A często nic nie było jasne.
Wyobraźcie sobie scenę Zwiastowania. Przychodzi Anioł i robi trzęsienie ziemi w całym jej życiu. Niektórzy tłumaczą słowo zmieszała się jako była wstrząśnięta, przeraziła się. Słowo Boże czasem jest szokujące. Maryja rozważała, co miałoby znaczyć. Słowo nie jest oczywiste. Jeśli coś jest oczywiste to znaczy, że nic nie wnosi nowego. Słowo jest zawsze nowością. Jest nowiną i to dobrą nowiną.
Zresztą nie ten jeden raz Maryja nie rozumiała Słowa Bożego. Ewangelie kilkakrotnie wspominają, że Maryja nie rozumiała wydarzeń i słów Jezusa. Myślę, że sytuacje niezrozumienie i zaskoczenia pojawiały się częściej niż te, gdy wszystko było jasne. I to jest dla nas pokrzepienie i wskazówka: nie zawsze muszę od razu wszystko zrozumieć, jednak trzeba rozważać,
pytać,
czekać,
aż się wypełni.
Wzorem niech będzie nam Maryja, która „zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu” (Łk 2, 19).
30 listopada 2010
MODLITWA DO MATKI BOŻEJ

I rzekł do mnie...
23 listopada 2010
Verbum Domini
19 listopada 2010
Świątynia Boga
„Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?
Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg.
Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście”
1Kor 3, 17
Święty Paweł przypomina jak wielkimi jesteśmy w oczach Boga. Przez Swego Ducha uczynił nas swoją świątynią. Bóg zapragnął aż takiej bliskości z nami! Jest obecny w nas!
Piękny dar a jednocześnie piękne i wielkie wezwanie dla nas. „Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście”.
Gdy Jezus wszedł do świątyni Jerozolimskiej nie był w stanie znieść tego, co tam zobaczył. „W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie” (J 2,14). Ostro zareagował: ”Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: "Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!" (J 2, 15-16).
Jeżeli Jezus taką gorliwością zapłonął o świętość Domu Bożego, to jak bardzo musi Mu zależeć na świątyni, którą ja jestem? Jezus nie może się zgodzić na to, by moje serce stało się „targowiskiem” czy „jaskinią zbójców”.
Gdy zaśmiecam świątynię mojego serca, Jezus chce temu przeciwdziałać. Chce ją oczyścić. Jednak muszę Mu na to pozwolić.
To może trochę zaboleć. Kupcom na pewno nie było w smak, że zniszczyła się ich własność. Wiele rzeczy, spraw wydaje się wartościowymi, ważnymi. Jednak może warto zaryzykować taki mały remanent:
W myślach przejrzyj swoje „skarby” i pokaż je Jezusowi. Popatrz Mu w oczy i postaraj się usłyszeć, o którym z nich mówi: „Weź to stąd i nie rób z domu mego Ojca targowiska”.
09 listopada 2010
Księga Lamentacji 3
Dziś kolejny, ostani już tekst poświecony tajemnicy cierpienia. Nie jest to temat łatwy, jednak trzeba go podejmować
„Kiedy wzywałem, Panie, Twego Imienia
z głębokiego dołu
usłyszałeś mój głos „Nie zamykaj Twego ucha
na moje błagalne wzdychanie!
Zbliżyłeś się w dniu mego wołania,
rzekłeś: „Nie bój się niczego!”
Lm 3, 55-57
Momenty kryzysu, trudne doświadczenia, zmaganie się z kłopotami są wpisane w naszą ludzka egzystencję. Nie da się od nich uciec, nie ma na nie szczepionki ochronnej, nie pomoże najlepsza polisa na życie. Tym jednak, co może nam dać siłę jest Słowo Boże.
Rozdział 3 Księgi Lamentacji mówi o zmaganiu się proroka z przeciwnościami losu. Spróbujmy zgłębić ten tekst pełen skargi, ale i wiary i nadziei w Bożą obecność. Pomocą w rozważaniu Słowa Bożego niech będzie fragment zaczerpnięty z książki Maxa Lucado „Potwór w szafie. Jak jutro bać się mniej niż dzisiaj”. W książce tej autor utożsamia cierpiącego proroka z prorokiem Jeremiaszem. Opisuje ten rozdział tak:
„Jeremiasz był w stanie depresji, obolały… Jerozolima była oblężona, jego naród rozproszony. Jego świat runął jak zamek z piasku w czasie burzy. Obwiniał Boga za ten stan. (por. Lm 3,4). Jego ciało było wielkim bólem. Jego serce było chore, Jego wiara nadwyrężona (por. Lm 3,5). Jeremiasz czuł się złapany w potrzask jak w ślepej uliczce (por. Lm 3,7- 9). Mógł opisać dokładnie wysokość fali życiowej burzy i siłę wiatru. Ale nagle uświadomił sobie, jak szybko pogrąża się w toni. I odwrócił swój wzrok od burzy: Biorę to sobie do serca…(por. Lm 3, 21–24). Biorę to sobie do serca… Złamany Jeremiasz odmienia swoje myśli, odwraca swoją uwagę od złych myśli. Odwraca swój wzrok od huczących fal i spogląda na wielkie dzieła Boże. I recytuje kwintet Bożych obietnic.
1. Wierna miłość Boga nigdy się nie kończy.
2. Jego miłosierdzie trwa na wieki.
3. Jego miłość odnawia się co rano.
4. Wielka jest Jego wierność.
5. Pan jest moim dziedzictwem.
Sztorm wcale nie przeminął, ale lęki Jeremiasza znikają. Podobnie jest ze św. Piotrem (por. Mt 14, 30 – 32). Burza nie jest czymś co się wybiera, ale strach tak. Bóg jest Panem każdej burzy. Boisz się swojej? Zwróć oczy ku Niemu”. („Potwór w szafie”, ss.70-71)
Nie możemy ominąć burz i życiowych sztormów, ale mamy do Kogo wołać i na Kogo liczyć: „Pomoc nasza w Imieniu Pana, który stworzył niebo i ziemię”
rozdział 3
1. Jam człowiek, co zaznał boleści pod rózgą Jego gniewu;
2. On mnie prowadził, iść kazał w ciemnościach, a nie w świetle,
3. przeciwko mnie jednemu cały dzień zwracał swą rękę.
4. Zniszczył me ciało i skórę, połamał moje kości,
5. osaczył mnie i nagromadził wokół jadu i goryczy;
6. ciemność mi dał na mieszkanie, tak jak umarłym na wieki.
7. Opasał mnie murem, nie wyjdę, obciążył moje kajdany.
8. Nawet gdy krzyczę i wołam, On tłumi moje błaganie;
9. głazami zagrodził mi drogi, a ścieżki moje poplątał.
10. On dla mnie niedźwiedziem na czatach i lwem w kryjówce;
11. sprowadził mnie z drogi i zmiażdżył, porzucił mnie w nędzy;
12. łuk swój napiął i uczynił ze mnie cel dla swej strzały.
13. Sprawił, że tkwią w moich nerkach strzały Jego kołczanu;
14. drwią ze mnie wszystkie narody: jam stale treścią ich pieśni,
15. On mnie nasycił goryczą, piołunem napoił.
16. Starł mi zęby na żwirze, pogrążył mnie w popiół.
17. Pozbawiłeś mą duszę spokoju, zapomniałem o szczęściu.
18. I rzekłem: Przepadła moc moja i ufność moja do Pana.
19. Wspomnienie udręki i nędzy - to piołun i trucizna;
20. stale je wspomina, rozważa we mnie dusza.
21. Biorę to sobie do serca, dlatego też ufam:
22. Nie wyczerpała się litość Pana, miłość nie zgasła.
23. Odnawia się ona co rano: ogromna Twa wierność.
24. Działem mym Pan - mówi moja dusza, dlatego czekam na Niego.
25. Dobry jest Pan dla ufnych, dla duszy, która Go szuka.
26. Dobrze jest czekać w milczeniu ratunku od Pana.
27. Dobrze dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swojej młodości.
28. Niech siedzi samotny w milczeniu, gdy On na niego je włożył.
29. Niech usta pogrąży w prochu! A może jest jeszcze nadzieja?
30. Bijącemu niech nadstawi policzek, niechaj nasyci się hańbą!
31. Bo nie jest zamiarem Pana odtrącić na wieki.
32. Gdyż jeśli uniży, ma litość w dobroci swej niezmiernej;
33. niechętnie przecież poniża i uciska synów ludzkich.
34. Gdy pod nogami się depcze wszystkich jeńców kraju -
35. gdy prawa ludzkie się łamie w obliczu Najwyższego,
36. gdy gnębi się w sądzie człowieka - czyż Pan tego nie dostrzega?
37. Któż rzekł i stało się, gdy Pan tego nie nakazał?
38. Czyż nie pochodzi z ust Najwyższego i niedola, i szczęście?
39. Czemu się skarży człowiek żyjący? Mąż - na [karę za] grzechy?
40. Rozważmy, oceńmy swe drogi, powróćmy do Pana;
41. wraz z dłońmi wznieśmy i serca do Boga w niebiosach;
42. myśmy grzesznicy - odstępcy: A Ty nie przebaczyłeś.
43. Odziałeś się w gniew, by nas ścigać, zabijałeś, nie miałeś litości.
44. Ukryłeś się za obłokiem, by prośba nie doszła.
45. Uczyniłeś z nas śmieci, plugastwo pomiędzy ludami.
46. Rozwarli na nas swe usta wszyscy nieprzyjaciele -
47. naszym działem trwoga i pułapka, ruina i zniszczenie.
48. Strumienie łez płyną mi z oczu nad zniszczeniem Córy mego ludu.
49. Nie ustaje w płaczu me oko, bo nie ma ulgi,
50. póki nie spojrzy i nie zobaczy Pan z niebios.
51. Oko me sprawia ból mojej duszy z powodu córek mojego miasta.
52. Łowili mnie stale jak ptaka - niesłusznie prześladujący;
53. w jamie chcieli mnie zniszczyć: rzucali na mnie kamienie;
54. wody wezbrały ponad moją głowę: rzekłem: Jestem zgubiony.
55. Wzywałem imienia Twego, o Panie, z przepastnej jamy,
56. słyszałeś mój krzyk: Nie zatykaj uszu na moją prośbę!
57. Zbliżyłeś się w dniu, gdy Cię wzywałem, rzekłeś - Nie bój się!
58. [Już kiedyś], Panie, obroniłeś mą sprawę, ocaliłeś mi życie;
59. Panie, Ty widzisz mą krzywdę, sprawę mą rozsądź!
60. Ty widzisz całą ich żądzę zemsty, wszystko, co przeciw mnie knują.
61. Ty słyszysz obelgi ich, Panie, wszystko, co przeciw mnie knują;
62. podstępne słowa mych wrogów, cały dzień godzą we mnie;
63. popatrz - czy siedzą, czy stoją, ja jestem treścią ich pieśni.
64. Oddaj im, Panie, zapłatę według uczynków ich rąk:
65. Ześlij ślepotę na ich serca i na nich Twoje przekleństwo!
66. Dopędź ich gniewem i wyniszcz spod niebios
07 października 2010
Świadectwo
Dziś publikujemy tekst, który jest bardzo osobistą refleksją Marioli nad Bożą Opatrznością w kontekście jej choroby nowotworowej. Jest to też okazja, by jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy towarzyszą Marioli modlitwą. W ich intencji zostanie odprawiona msza św. w Gliwicach w kościele św. Bartłomieja w poniedziałek 11 października.
„Ale teraz tak mówi Pan,
Stworzyciel twój Jakubie,
I Twórca twój i Izraelu
„Nie lękaj się bo Cie wykupiłem
Wezwałem cię po imieniu: tyś mój!
Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą
I gdy przez rzeki, nie zatopią cię” Iz 43, 1-2
To jedna z wielu obietnic objawiających dobroć i wierność Boga zawartych w Piśmie Świętym. Bóg nie ukrywa przed nam prawdy o trudnościach i przeciwnościach, które nas czekają. Nie pozostawia nas jednak wydanych na pastwę losu. Obiecuje, że we wszystkich okolicznościach życia będzie nam towarzyszył. Co więcej, wyraźnie mówi, że one nas „nie zatopią”. A więc nie mają do końca nad nami władzy, bo ma ją nasz Stworzyciel.
Gdy przechodzimy trudne doświadczenia mamy prawo pytać Boga: „dlaczego?”, choć najczęściej nie poznajemy odpowiedzi natychmiast, a czasem nie otrzymujemy jej w ogóle.
W ciągu miesięcy trwania mojej choroby postawiłam to pytanie już nieraz. Często w złości, żalu czy bezsilności. Mimo iż nie znam nadal na nie odpowiedzi, to jedno wiem: Bóg mnie z tym pytaniem i z wszystkimi moimi stanami emocjonalnymi przyjmuje. Jego dobroć, wierność i cierpliwość wtedy ani nigdy się nie kończy. Milczenie Boga nie oznacza Jego nieobecności lub obojętności. Mam takie głębokie przeświadczenie, że Bóg tak bardzo nam współczuje i cierpi z nami, że aż milknie, ale JEST PRZY NAS.
W czasie trwania mojej chemioterapii usilnie chciałam usłyszeć od Boga słowo zapewnienia, że mnie przez wszystko przeprowadzi. Często przypominałam Mu o Jego obietnicach. Modliłam się tekstami Biblii i czekałam na cud uzdrowienia.
Gdy przyszedł termin operacji i wiedziałam, że musze przez to przejść, wtedy Bóg bardzo konkretnie pokazał mi, że jest ze mną. Wszystkie okoliczności, które towarzyszyły mojej operacji mówiły mi o obecności Boga Jego trosce i opiece. Przeżyłam to trudne doświadczenie w wielkim pokoju serca.
Nasz Bóg jest Bogiem paradoksów i zawsze przychodzi na czas, choć nam wydaje się że za późno. Tylko On do końca nasz los zabezpiecza. Przecież jesteśmy „drodzy w Jego oczach” (Iz 43,4). Gdy rozszalała się burza na jeziorze, Jezus nie zareagował od razu. Dopiero usilne wołanie, wręcz krzyk apostołów sprawił, że jakby w ostatniej chwili ich uratował (por. Łk 8, 22-25).
Gdy cierpimy w różnoraki sposób wołajmy do naszego Stwórcy i Zbawcy:
„Lecz ja, o Panie, ślę moją modlitwę do Ciebie, w czasie łaskawości, o Boże; wysłuchaj mnie w Twojej wielkiej dobroci, w zbawczej Twej wierności!. Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą, i z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy! Wysłuchaj mnie, Panie, bo Twoja łaska pełna jest dobroci; wejrzyj na mnie w ogromie swego miłosierdzia! Nie kryj swego oblicza przed Twoim sługą; prędko mnie wysłuchaj, bo jestem w ucisku. Zbliż się do mnie i wybaw mnie; uwolnij mnie przez wzgląd na moich wrogów!” Ps 69
25 września 2010
Wody wielkie...
Dziś kolejny tekst, w którym próbujmy stanąć wobec trudnych pytań o Bożą dobroć w kontekście cierpienia. Ta pytania są zapewne bliskie każdemu z nas....
„Wybaw mnie, Boże, bo woda mi sięga po szyję. Ugrzęzłem w mule topieli i nie mam nigdzie oparcia, trafiłem na wodną głębinę i nurt wody mnie porywa”
(Ps 69, 2-3).
Chyba każdemu z nas zdarzyło się tak czuć. Tą wodą jest czasem jakieś cierpienie już nie do zniesienia, czasem poczucie grzeszności czy dręczące pokusy, czasem lęk, samotność czy inne uczucia, które wydają się już nie do wytrzymania. Taka sytuacja, gdy czujemy, że już dość. Że jeśli to potrwa jeszcze chwilę, to utoniemy…
Czujemy, że nie możemy sobie sami pomóc, więc modlimy się: „Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy! (PS 69, 15-16).
Jednak czasem Bóg zdaje się nie odpowiadać. „Zmęczyłem się krzykiem i ochrypło mi gardło, osłabły moje oczy, gdy czekam na Boga mojego” (Ps 69, 4). Milczy i spóźnia się, jakby nie widział, że doszliśmy już do granic wytrzymałości. Jak wtedy, gdy do Betanii „spóźnił się” o …. cztery dni (por. J 11 Wskrzeszenia Łazarza).
I co wtedy? Im bardziej się szarpiemy, tym szybciej tracimy siły i woda zaczyna zalewać nam usta… Dlaczego Bóg do tego dopuszcza? To pytanie jest ważne. Nie chodzi tu jednak o stawianie Boga w roli podsądnego, który się musi tłumaczyć. Byłoby to stawianiem siebie na równi z Bogiem. Jednak, żeby nie utonąć, trzeba się pytać: dlaczego? w znaczeniu: jakie to ma znaczenie w moim życiu? Jaką postawę mam przyjąć, żeby ocaleć i by to doświadczenie stało się cenne. Skoro Bóg to dopuszcza to coś w tym musi być!
Nie łatwo nam myśleć w ten sposób. Wiem. I nieraz wiele trzeba się naszarpać i napić wody, aż się okaże, że….możemy płynąć. Że ta woda zamiast nas utopić, niesie nas. Bo Bóg nie dopuszcza czegoś co nie miałoby żadnego sensu. Wierzysz w to?
Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości,
nie zatopią jej rzeki.
Pnp 8, 7
14 września 2010
Bóg jest dobry...
Witamy po wakacyjnej przerwie. Dziś w Święto Podwyższenia Krzyża, z dala od politycznych sporów wpartujemy się w Krzyż Jezusa, który jest dla nas znakiem nieskończonej dobroci Boga, bo "Bóg tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał" (J 3,16).
Kiedyś przybiegł do Jezusa pewien człowiek i zawołał: „Nauczycielu dobry!”. Jezus odpowiedział: „Czemu nazywasz Mnie dobrym?” (Łk 18, 18-19). Spróbujmy usłyszeć to pytanie, bo ono jest kierowane także do nas. „Czemu nazywasz Mnie dobrym? Czy jesteś o tym przekonany?” Jest to pytanie o obraz Boga, który noszę w sercu. Jaki jest mój Bóg?
Jakże często trudne doświadczenia życia, krzywdy, cierpienia podważają w nas to przekonanie, że Bóg jest dobry. Rodzi się w nas podejrzenie, że Bóg jest albo zbyt słaby, albo obojętny lub wprost zły, skoro nie uchronił nas od bólu.
Jezus wie jakim jest naprawdę Ojciec. Objawił nam Go. Spróbujmy popatrzeć na Boga oczami Jezusa. Jezus odpowiada temu człowiekowi: „Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg” (Łk 18,19) lub według Ewangelii Mateusza: „Jeden tylko jest Dobry” (Mt 19,17). Tak jakby Dobry było imieniem własnym Boga. To nie tyle my możemy przyłożyć jakąś miarkę dobroci do Boga i sprawdzić, czy mieści się On w skali, ale to Bóg jest wszelką miarą dobroci. Jest samą dobrocią i jej jedynym źródłem.
W innym fragmencie Ewangelii Jezus mówi: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7, 11). Jezus wie, że człowiek może być dobry, ale niestety może również stać się zły. Natomiast Bóg jest tylko dobry. Jest to Jego natura. Dlatego nawet wobec złych i grzesznych jest dobry. Bo „nie umie” inaczej.
„On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5, 45). „On jest dobry dla niewdzięcznych i złych” (Łk 6, 35). Taki jest Bóg Jezusa.
A przecież ten Bóg nie uchronił Jezusa od cierpienia i śmierci. Na czym więc ta dobroć polega? Dlaczego Jezus nie waha się nazywać Ojca dobrym, pomimo całego ogromu cierpienia i zła jakie Go dotknęły podczas ziemskiego życia?
Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ja mogę jedynie dzielić się intuicją wiary, która rodzi się w moim sercu. Oto kilka myśli, które noszę w sercu:
- Bóg jest dobry, to znaczy nie jest nigdy autorem cierpień.
- Bóg wiele „ryzykuje” dopuszczając cierpienia. Wie, że mogę Go odrzucić.
- Dobroć to nie nadopiekuńczość. Bóg nie usuwa mi każdego kamienia spod nogi. Muszę zmagać się w życiu, ale On jest przy mnie. Cierpi ze mną
- Jeśli dopuszcza cierpienie, to widać może z tego wyprowadzić dobro.
- Czasem coś jest dobre, ale nieprzyjemne lub wprost bolesne. Bóg chce mojego dobra. Ufam Mu.
17 maja 2010
Świadectwo Romka
09 maja 2010
Pascha Pana
Być może już niektórzy z Was wiedzą, że Mariolka krótko przed świętami dowiedziła się, że ma raka piersi. Prosimy Was o gorącą modlitwę o uzdrowienie. Dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych. Całkowicie powierzamy się Jego pełnej miłości Woli.
Świadectwo Marioli:
„Śmierć zwarła się życiem i w boju o dziwy choć poległ Wódz życia króluje dziś żywy”
W czasie tegorocznego Wielkiego Postu kierowałam do Boga modlitwę: „Panie dokonaj we mnie Paschy”.
Nie precyzowałam dokładnie jakiej dziedziny, sprawy w moim życiu ma dotyczyć „przejście Pana”.
Mijały tygodnie i już pod koniec Wielkiego Postu, a dokładnie w 6 tygodni po odejściu mojej Mamy usłyszałam diagnozę: złośliwy guz piersi.
W pierwszym odruchu chciałam wołać- to pomyłka, przecież miara trudnych doświadczeń, cierpienia była w ostatnich miesiącach, ze względu na chorobę mamy i jej śmierć, wystarczająco duża.
Tak zaraz, Boże, bez czasu wytchnienia? No i to odwieczne pytanie: dlaczego ja? Za nim pojawiło się natychmiast następne: dlaczego nie ja, skoro tak wiele osób boryka się z chorobą?
Bóg zamierzył niespodziewaną dla mnie Paschę: choroba, leczenie i zmierzenie się z sytuacja graniczną.
W Wielki Czwartek otrzymałam pierwszą chemię. Moje leczenie trwa.
Trwa też moja Pascha. Pascha zakłada wędrówkę w ciemności. Ciemność niewiadomej, niezgody, lęku, pytań bez odpowiedzi… A jednocześnie pośród tej nocy wiele spraw dociera do mnie wyraźniej.
Życie objawia mi się jako niezwykły dar i wartość, a jednocześnie tak realne stały się słowa „śmierć zwarła się z życiem” Na co dzień nie zdajemy sobie sprawy z faktu obecności śmierci tuż obok życia.
A w rzeczywistości splatają się bardzo mocno.
Ponieważ tylko Jezus jest Panem nad życiem i śmiercią, uświadomiłam sobie, że naprawdę moje życie zależy jedynie od Niego.
Tak kruche jest nasze bycie tutaj i naprawdę poza Bogiem nie mam innego zabezpieczenia. To uczy pokory wobec Boga, życia i ludzi.
I chociaż uroniłam już wiele łez i dalej nie rozumiem, dlaczego taką drogę muszę przejść, próbuję, chcę przyjmować z wdzięcznością każdy dzień, ufać Bogu, że On wie lepiej, cieszyć się z drobiazgów.
Na wiele spraw spojrzałam inaczej, jakaś nowa hierarchia wartości tworzy się we mnie.
Wcale nie przychodzi to tak prosto jak się pisze. Muszę walczyć z różnymi podszeptami mówiącymi – skoro Bóg Cię tak kocha, to dlaczego tyle na ciebie zsyła, to się nazywa miłość? Itp., walczyć ze strachem przed nieznanym, każdego dnia prosić o nową nadzieję.
Od samego początku choroby Bóg przez swoje Słowo, różne wydarzenia, a przede wszystkim przez ludzi pokazuje mi, że czuwa nad sytuacją. Szczególnie dziękuję za doświadczenie obecności ludzi, którzy począwszy od zrobienia zakupów, posprzątania domu, odwiedzin w szpitalu- mogłabym tu wymieniać wiele- po modlitwę wstawienniczą, udzielenie mi Komunii św. gdy nie mogę iść do kościoła i okazywanie troski na wszelkie możliwe sposoby, pamięć w modlitwie. Chce napisać po prostu- dziękuję.
Moim ulubionym hymnem z nieszporów okresu wielkanocnego jest ten zaczynający się od słów:
Pomiędzy nami idziesz, Panie .
Po kamienistej drodze życia.
I słuchasz słów zrodzonych z lęku
Przed jutrem pełnym tajemnicy.
Źródłem siły i nadziei jest żywa obecność Jezusa, który umarł i zmartwychwstał.
Mariola
Ps. Dziękuje wszystkim, którzy modlitwą są ze mną w tym czasie.
Świadectwo s. Bogny:
Dopiero w obliczu śmierci zaczynamy rozumieć, czym jest życie.
Moje doświadczenie Paschy było inne niż Marioli, a jednak w przedziwny sposób ono także prowadziło mnie do odkrycia głębiej i na nowo wartości życia.
Większość Wielkiego Postu i Święta Wielkanocne spędziłam w Afryce, a konkretnie we wschodniej części Kamerunu. Tam też dowiedziałam się o chorobie Marioli.
Nie umiem w krótkich słowach opowiedzieć o moich przeżyciach ani streścić wszystkich przemyśleń, które w tym czasie zrodziły się w mojej głowie. Spróbuję jednak podzielić się kilkoma myślami.
Afryka to było dla mnie spotkanie z potęgą przyrody, wobec której człowiek jest mały i często bezbronny. To uczy pokory i zawierzenia Bogu. To także spotkanie z biedą materialną i moralną mieszkających tam ludzi. W przedziwny sposób, patrząc na ludzi, którzy żyją zagubieni w niesamowitych przestrzeniach lasu równikowego, żyją w lepiankach, bez wody i prądu, właśnie w tym odkrywałam na nowo wartość życia każdego człowieka. Życie odarte z różnych niepotrzebnych spraw, którymi się zajmujemy na co dzień. Czysta walka o przetrwanie. O to, by mieć co jeść i po prostu przeżyć.
Widziałam dzieciaki, które opiekały na ognisku mysz, by ją zjeść i posiadanie tej myszy, było ich radością i dumą.
Wiozłam razem z naszą Siostrą misjonarką do szpitala chłopaka, który otruł się jakimś preparatem do opryskiwania kawy. Chłopak zmarł w drodze. Tego samego dnia w przychodni zmarła młoda dziewczyna po aborcji. Jedna z wielu odsłon śmierci, która jest zawsze blisko i której Afrykańczycy tak się boją.
Słuchałam o zagubieniu moralnym ludzi, którzy żyją bez żadnych wartości, wierząc w czary.
I myślałam o tym, że nie różnimy się zbytnio od nich.
Ale my wszystkie nasze dramaty przeżywamy w białych rękawiczkach. Wszystko jest przypudrowane, a przez to często nieuświadomione, wyparte. Nie rozumiemy po co żyjemy i dlaczego umieramy.
I dlatego tam łatwiej mogłam zobaczyć, co jest istotne w życiu.
Życie to coś strasznie ważnego.
I wierzę w to, że tylko Jezus daje prawdziwe, autentyczne życie.
s. Bogna
06 kwietnia 2010
Święta
25 marca 2010
Pocieszenie
09 marca 2010
Zmiłuj się nade mną Boże
20 lutego 2010
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha...
Mówimy o tym, jak modlić się Słowem Bożym, jak usłyszeć głos Boga. Trzeba by jednak zastanowić się także w jakim celu mamy to robić.
Po co słuchać Słowa Boga? Co takiego ważnego możemy tam usłyszeć? Jakieś polecenia, wskazówki, misję do wypełnienia? Powiedzmy sobie szczerze, nikt nie pali się do tego, żeby być pouczanym lub dostać jakieś zadania do wykonania. Więc po co słuchać Słowa Bożego? Może właśnie trzeba go unikać i życie będzie łatwiejsze?
Chciałabym zwrócić waszą uwagę na fakt, że całość przesłania od Boga nazwana jest „Dobrą Nowiną”. (ewangelia gr. „euangélion” oznacza „dobrą nowiną”. Zanim nazwano tak cztery księgi Nowego Testamentu, euangélion to była na przykład nowina o narodzeniu następcy tronu lub wieść o zwycięstwie na wojnie). Dlaczego „dobra nowina”, a nie „zbiór nakazów i poleceń”? Musi tam coś takiego być, że kiedy to usłyszymy to będziemy skakać z radości. Musi tam być dla nas jakaś wspaniała wieść. Właśnie dlatego wytrwale trzeba słuchać Słowa Bożego. Żebyśmy wreszcie to coś usłyszeli i rozradowali się, i „aby radość nasza była pełna” (J 15, 11).
Co jest tą Dobrą Nowiną, której tak potrzebujemy i na którą czekamy?
06 lutego 2010
Wy jesteście moimi świadkami
Dziś zachęta i wskazówki do modlitwy Słowem Bożym.
„Wy jesteście moimi świadkami-wyrocznia Pana-
I moimi sługami, których Ja wybrałem,
Abyście Mnie znali i Mi wierzyli,
I zrozumieli, że to Ja jestem!” Iz 43, 10
Bóg objawia się człowiekowi, by ten stał się świadkiem Bożej obecności i działania.
Bóg chce być poznawany, pragnie być wysłuchany.
To pragnienie Boga ma się spotkać z moim pragnieniem.
Bóg nie potrzebuje specjalnych warunków i okoliczności, by nam się objawić. Maryja nie była na rekolekcjach ani dniach skupienia, gdy Bóg skierował do niej Słowo i objawił swoja wolę. Była u siebie w Nazarecie i tam przyjęła najważniejsze orędzie dla swojego życia. A więc to jest miejsce udzielania się Boga.
Być może jedną z przyczyn nie słyszenia Boga jest to, że nie jesteśmy „u siebie”. Za bardzo zajmujemy się tym, co było i tym, co będzie. Ale ani jedno, ani drugie nie leży w naszej mocy. Tym, co mamy jest dziś, tu i teraz.
Jeśli chcemy coś zmienić w naszym życiu, to musimy zaprosić Boga do naszego „dzisiaj”.
Wsłuchiwanie się w Boże Słowo ma stać się codzienna praktyką. Inaczej pośród wielości słów, które nas otaczają, nie dotrze do nas Słowo naszego Pana. (można skorzystać ze Słowa danego nam każdego dnia w liturgii Mszy świętej). Dobrze jest wieczorem przeczytać fragment Ewangelii na następny dzień, aby Słowo Boże w nas pracowało, gdy śpimy. Rano wróćmy do tego tekstu, jeśli tylko okoliczności życia nam na to pozwolą.
Na początku było Słowo. Zanim dotrą do nas inne sprawy, czasem trudne, pochłaniające wiele sił i energii, zatrzymajmy się nad Słowem, które Bóg do nas kieruje. Nawet, jeśli Słowo jest wymagające lub niewiele z niego rozumiemy, to zawsze jest to Słowo Boga, który mnie kocha i pierwszy życzy mi dobrego dnia.
Pod koniec naszych codziennych zajęć możemy jeszcze raz przez pryzmat Słowa spojrzeć na miniony dzień. To słowo niech stanie się światłem do rachunku sumienia. Możemy zobaczyć w świetle słowa całe dobro dnia i powierzyć z ufnością Bogu to, co nam nie wyszło.
Jeśli Bóg mówi, że chce abyśmy go poznali to znaczy, że Jemu na tym zależy. Uwierzmy, że Słowo Boże kierowane każdego dnia nie jest tylko samą literą, ale jest żywe i skuteczne. I nie zapominajmy, że wszystko dokonuje się przez cierpliwość i wytrwałość. Bóg spodziewa się, że staniemy się Jego świadkami- to piękne zaproszenie ze strony Boga, który daje nam siebie poznać i powierza, byśmy prawdę o Nim przekazali innym.
„Tak mówi Pan, Król Izraela i Odkupiciel jego, Pan Zastępów: Ja jestem pierwszy i Ja ostatni; i nie ma poza Mną boga. Któż jest do Mnie podobny? - Niech woła, niech to ogłosi i niech Mi dowiedzie! Kto przepowiedział przyszłość od wieków i to, co ma nadejść, niech nam obwieści! Nie lękajcie się ani nie przerażajcie! Czyż nie przepowiedziałem z dawna i nie oznajmiłem? Wy jesteście moimi świadkami: czy jest jaki Bóg oprócz Mnie? albo inna Skała? - Ja nie znam takiego! (Iz 44, 6-8)
26 stycznia 2010
Krzew Winny

02 stycznia 2010
A Słowo było u Boga
I Bogiem było Słowo” (J 1,1)
Święty Jan zaczyna swoja Ewangelię od zdania, że na początku było Słowo i pisze dalej, że Bogiem było Słowo. Na pewno jest z nami Bóg. Bóg, który od początku objawiał się człowiekowi w Słowie. Przemawiał „wielokrotnie i na różne sposoby” (Hbr 1,1), aby ostatecznie, gdy Słowo stało się Ciałem, przemówić do nas przez Syna. Bóg, który jest z nami, pragnie do nas mówić. Jezus przyszedł, aby w pełni objawić nam Ojca i Jego wolę. Pierwsze czego oczekuje Bóg od człowieka to słuchania.
„Słuchaj Izraelu” - to Boże wezwanie niech znów będzie żywo obecne w naszych sercach. Prośmy jak król Salomon o serce słuchające. Przychodźmy na modlitwę i zaczynajmy jak Samuel od pokornego wezwania: „Mów Panie, bo sługa twój słucha”.
Jeśli chcemy aby nasze życie było przeniknięte Bożą obecnością, to potrzeba nam każdego dnia karmić się Jego słowem. Jeśli pytamy jak rozeznać wolę Bożą, zacznijmy od codziennego wsłuchiwania się w głos Boga. Jeśli nie umiemy, sięgnijmy do form i metod, które proponuje nam Kościół (lectio divina, gotowe wprowadzenia itp.).
„Słuchajcie mnie, a jeść będziecie przysmaki
I dusza wasza zakosztuje tłustych potraw
Nakłońcie wasze ucho i przyjdźcie do mnie,
Posłuchajcie Mnie, a dusza wasza żyć będzie” (Iz 55, 2-3)
Panie, u początku Nowego Roku, kiedy przede mną miesiące i dni, o których nic nie wiem, chcę z ufnością prosić Cię o Twoją obecność przy mnie. Twoje Słowo niech będzie lampą dla moich kroków i światłem na mojej ścieżce. Amen