10 lutego 2012

"A celnik stał z daleka..."

„Celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika” (Łk 18,13).

Spowiedź? Ciężka sprawa. Trzeba iść do obcego lub znajomego (nie wiadomo co gorsze ) człowieka i mówić mu o tym, czego się wstydzę. Jest coś, co jeszcze potęguje stres związany ze spowiedzią: nie można się jej uczyć, tak jak wielu innych rzeczy – od innych. Gdyby tak posłuchać jak spowiadają się inni, to by się człowiek nauczył, a tak, to nawet nie wie, czy robi to dobrze czy źle. I stres rośnie. Dlatego warto na ten temat pisać.
Temat jest obszerny i wielowątkowy. Na początek: co mówić na spowiedzi?
Są trzy tematy. Jeden konieczny, drugi wskazany, trzeci, zależy od tego, czy łączymy spowiedź z jakąś formą kierownictwa duchowego, czyli czy chcemy, żeby Kapłan nam doradził jak postępować.
Temat 1: Grzechy tzw. ciężkie lub inaczej śmiertelne. Są one podstawowym przedmiotem spowiedzi, bo tylko w konfesjonale mogą zostać przebaczone (chyba, że ktoś przed śmiercią nie ma możliwości się wyspowiadać, to wtedy wystarczy, że żałuje za nie, ale to inna historia). Te grzechy trzeba wyznać wszystkie, konkretnie, bez „owijania w bawełnę” ( co, ile razy, jak). Świadome przemilczenie czy zafałszowanie czegoś jest poważną sprawą. I tu zaczynają się schody.
Czasem jasno wiemy, co przeskrobaliśmy, ale wielu z nas ma problem z określeniem czy coś jest grzechem ciężkim, czy nie. Pomniejszanie lub, przeciwnie, wyolbrzymianie swoich win, jest skutkiem tego, że nie umiemy obiektywnie popatrzeć na nasze czyny. Emocje grają tu dużą rolę. Wstyd, poczucie winy, chęć usprawiedliwienia lub właśnie pogrążenia siebie i poniżenia… Trzeba tu użyć głowy. To, że czegoś się bardzo wstydzę, niekoniecznie znaczy, że to jest większy grzech niż ten, który mnie mniej zawstydza. Może tak być, ale nie musi. Grzech ciężki to trzy elementy: poważna materia, nasza świadomość i dobrowolność. Tłumacząc „z polskiego na nasze”: Sprawa nie dotyczy błahostek, a my wybraliśmy zło wiedząc, co robimy i z własnej woli. Nie da się popełnić grzechu ciężkiego „przez przypadek”. Tu trzeba być bardzo uczciwym wobec siebie. Poważna materia jest chyba najłatwiejsza do określenia. Zrobiłem to i to, powiedziałem to i to. Jasne. Tajemnica leży jednak głębiej. W moim sercu. Dlaczego to zrobiłem? Jaka była moja intencja? Na ile byłem świadomy, że jest to złe? A także na ile to było wolne działanie? Przymus zmniejsza odpowiedzialność. Jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy świadomie i dobrowolnie.
Tu pojawia się problem odpowiedzialności kogoś kto jest ofiarą nałogu. Dobrowolność jest ograniczona, a przez to odpowiedzialność. Ten ktoś może ponosić odpowiedzialność za to, że się kiedyś do tego stanu doprowadził, ale dziś na poszczególne czyny może mieć ograniczony wpływ. Jednak nie jest to podstawa do założenia rąk i powiedzenia: „tak mam i koniec”. Trzeba szukać drogi wyjścia.
Drugi temat uzupełnia pierwszy. Kościół zachęca nas byśmy wyznawali także grzechy lekkie, bo Sakrament leczy nas duchowo. Wszak nie chodzi o to, by jedynie mało grzeszyć, ale by być świętymi.
Trzeci temat to mówienie o sobie, by zyskać wsparcie i radę w konfesjonale. Im lepiej Kapłan nas rozumie, tym trafniej może nam doradzić.
Na dziś tyle. Czekamy na komentarze i pytania na blogu na temat spowiedzi, byśmy mogli kontynuować temat zgodnie z Waszymi potrzebami.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Wielu osobom trudno spowiadać się z grzechu nieczystości, np. masturbacji. Czy za każdym razem trzeba wyznac ten grzech, nawet jesli próbuje się z nim walczyć ?