25 września 2008

Zatrzymać pochód śmierci...

Witamy! Właśnie wróciliśmy z weekendowych rekolekcji, które razem ze wspólnotą "Natanael" przeżywaliśmy w Siedlcu k/Krzeszowic. Rekolekcje jak łatwo się domyślić były o ... nadziei.

W dzisiejszym SWS medytacja o młodzieńcu z Nain. Tylko taka nadzieja, którą można przeciwstawić rozpaczy śmierci jest prawdziwą. Chciejmy w tym fragmencie Ewangelii spotkać żywego Jezusa - Zwycięzcę śmierci i naszą Nadzieję.

MŁODZIENIEC Z NAIN

Jezus przyszedł na ziemię, żeby zmierzyć się ze złem, które przez grzech człowieka weszło na świat. Przyszedł zwyciężyć grzech, śmierć i szatana. Całe Jego życie było wypełnieniem tej misji, której szczytem było zwycięstwo na Krzyżu, objawione w Zmartwychwstaniu.

Przypatrzmy się jednemu epizodowi tej walki, opisanemu w Ewangelii św. Łukasza w rozdziale 7 (Łk 7,11-16).

„Wkrótce potem udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego - jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta” 
(ww.11-12). 

Zobaczmy jak naprzeciw sobie idą dwa „tłumy”. Pierwszy z nich to tłum towarzyszący wdowie. Jest ona pogrążona w rozpaczy. Straciła męża, a teraz także jedynego syna. Jej życie legło w gruzach i nie ma już dla niej żadnej przyszłości. Idzie ku cmentarzowi. Ku śmierci. Ku beznadziei. Razem z nią idą ci, którzy także zmierzają na cmentarz  - symbol śmierci, końca, rozpaczy.

Jednak naprzeciw nim idzie inny tłum. Towarzyszy on Jezusowi i zmierza dokładnie w przeciwnym kierunku niż kondukt. Są tam Jego uczniowie, a więc ci, którzy uwierzyli, że Jezus jest Panem oraz tłum, którzy ma nadzieję doznać od Jezusa uzdrowienia i dlatego za Nim idzie. 
Te dwa tłumu nacierają na siebie jak dwa wojska. Spotykają się, zatrzymując się nawzajem w dążeniu do swego celu. Jakby Jezus ze swymi uczniami chciał powstrzymać pochód śmierci.

„Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: Nie płacz!” (w.13). 

Pierwszą rzeczą jaką Jezus czyni, by przezwyciężyć przemoc śmierci i rozpaczy, to pochyla się na rozpaczą wdowy. Ona już nie jest sama w tym, co przeżywa. Jezus współczuje jej i bierze razem z nią na siebie ciężar rozpaczy. Ale w ten sposób nie można zatrzymać pochodu śmierci. Kondukt ciągle zmierza ku swemu celowi. 

W końcu dochodzi do radykalnej konfrontacji Jezusa ze śmiercią:
 
„Potem przystąpił, dotknął się mar - a ci, którzy je nieśli, stanęli” (w.14). 

Jezus dotyka noszy, na których niesiono zmarłego. To było szokujące. Według Izraelitów ten, kto dotknął zmarłego lub jego mar stawał się nieczysty wobec Boga. Tak jakby „zarażał” się śmiercią, która jest wroga Bogu. Właśnie w tej chwili kondukt definitywnie się zatrzymał. Jezus nie tylko nie został „zarażony” złem śmierci, ale ją zatrzymał. 

„rzekł: Młodzieńcze, tobie mówię wstań! Zmarły 
usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce” (ww.14-15). 

Jezus zwyciężył! I to nie tylko wtedy raz. Definitywnie zwyciężył śmierć na krzyżu. Moją śmierć i Twoją oraz śmierć naszych bliskich. Tu chodzi o coś więcej niż tylko o powrót na krótko do życia. Wskrzeszenie było znakiem o wiele głębszego zwycięstwa nad rozpaczą śmierci. To przełamanie przemocy śmierci. Ona już nie jest końcem. Jezus ma nad nią moc i poprzez nią przeprowadza do pełni życia. 

To nie śmierć ma nad Tobą nad Twoimi bliskimi władzę. Jesteśmy w rękach dobrego Boga, który walczył o nas z szatanem i wytrącił mu z rąk oręż, który sami daliśmy mu w ręce przez nasz grzech. 

Nie miejmy pretensji do Boga, gdy ktoś umiera. To zły adres. Bóg jest tym, który walczy o nas ludzi, którzy przez grzech wpuściliśmy śmierć na świat. I On zwycięża, bo z bramy rozpaczy jaką była śmierć, uczynił bramę życia. I my także możemy uczestniczyć w Jego zwycięstwie. Amen

„A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: 
Wielki prorok powstał wśród nas, 
i Bóg łaskawie nawiedził lud swój” (w.16)

Brak komentarzy: