07 października 2010

Świadectwo

Dziś publikujemy tekst, który jest bardzo osobistą refleksją Marioli nad Bożą Opatrznością w kontekście jej choroby nowotworowej. Jest to też okazja, by jeszcze raz podziękować wszystkim, którzy towarzyszą Marioli modlitwą. W ich intencji zostanie odprawiona msza św. w Gliwicach w kościele św. Bartłomieja w poniedziałek 11 października.

„Ale teraz tak mówi Pan,

Stworzyciel twój Jakubie,

I Twórca twój i Izraelu

„Nie lękaj się bo Cie wykupiłem

Wezwałem cię po imieniu: tyś mój!

Gdy pójdziesz przez wody, Ja będę z tobą

I gdy przez rzeki, nie zatopią cię” Iz 43, 1-2

To jedna z wielu obietnic objawiających dobroć i wierność Boga zawartych w Piśmie Świętym. Bóg nie ukrywa przed nam prawdy o trudnościach i przeciwnościach, które nas czekają. Nie pozostawia nas jednak wydanych na pastwę losu. Obiecuje, że we wszystkich okolicznościach życia będzie nam towarzyszył. Co więcej, wyraźnie mówi, że one nas „nie zatopią”. A więc nie mają do końca nad nami władzy, bo ma ją nasz Stworzyciel.

Gdy przechodzimy trudne doświadczenia mamy prawo pytać Boga: „dlaczego?”, choć najczęściej nie poznajemy odpowiedzi natychmiast, a czasem nie otrzymujemy jej w ogóle.

W ciągu miesięcy trwania mojej choroby postawiłam to pytanie już nieraz. Często w złości, żalu czy bezsilności. Mimo iż nie znam nadal na nie odpowiedzi, to jedno wiem: Bóg mnie z tym pytaniem i z wszystkimi moimi stanami emocjonalnymi przyjmuje. Jego dobroć, wierność i cierpliwość wtedy ani nigdy się nie kończy. Milczenie Boga nie oznacza Jego nieobecności lub obojętności. Mam takie głębokie przeświadczenie, że Bóg tak bardzo nam współczuje i cierpi z nami, że aż milknie, ale JEST PRZY NAS.

W czasie trwania mojej chemioterapii usilnie chciałam usłyszeć od Boga słowo zapewnienia, że mnie przez wszystko przeprowadzi. Często przypominałam Mu o Jego obietnicach. Modliłam się tekstami Biblii i czekałam na cud uzdrowienia.

Gdy przyszedł termin operacji i wiedziałam, że musze przez to przejść, wtedy Bóg bardzo konkretnie pokazał mi, że jest ze mną. Wszystkie okoliczności, które towarzyszyły mojej operacji mówiły mi o obecności Boga Jego trosce i opiece. Przeżyłam to trudne doświadczenie w wielkim pokoju serca.

Nasz Bóg jest Bogiem paradoksów i zawsze przychodzi na czas, choć nam wydaje się że za późno. Tylko On do końca nasz los zabezpiecza. Przecież jesteśmy „drodzy w Jego oczach” (Iz 43,4). Gdy rozszalała się burza na jeziorze, Jezus nie zareagował od razu. Dopiero usilne wołanie, wręcz krzyk apostołów sprawił, że jakby w ostatniej chwili ich uratował (por. Łk 8, 22-25).

Gdy cierpimy w różnoraki sposób wołajmy do naszego Stwórcy i Zbawcy:

„Lecz ja, o Panie, ślę moją modlitwę do Ciebie, w czasie łaskawości, o Boże; wysłuchaj mnie w Twojej wielkiej dobroci, w zbawczej Twej wierności!. Wyrwij mnie z bagna, abym nie zatonął, wybaw mnie od tych, co mnie nienawidzą, i z wodnej głębiny! Niechaj mnie nurt wody nie porwie, niech nie pochłonie mnie głębia, niech otchłań nie zamknie nade mną swej paszczy! Wysłuchaj mnie, Panie, bo Twoja łaska pełna jest dobroci; wejrzyj na mnie w ogromie swego miłosierdzia! Nie kryj swego oblicza przed Twoim sługą; prędko mnie wysłuchaj, bo jestem w ucisku. Zbliż się do mnie i wybaw mnie; uwolnij mnie przez wzgląd na moich wrogów!” Ps 69

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Piękne świadectwo.Życzę dużo wiary i nadziei.