02 maja 2009

Uzdrowienie Tomasza

Kiedy Jezus ukazał się po swoim zmartywchwastaniu Apostołom, powiedział im: "Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone" (J 20,23). Zatem trwając w radości wielkanocnej, kontynuujemy temat spowiedzi. ekipa SWS

„Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli”(J 21,29)

Spotkanie Zmartwychwstałego Jezusa z Tomaszem w Wieczerniku odsłania przed nami tajemnicę uzdrowienia ludzkiego serca. Jezus nie zraża się niewiarą Tomasza, wręcz przeciwnie, wychodzi mu naprzeciw. Nie zostawia go w jego zagubieniu i wątpliwościach. Pozwala mu dotknąć swoich ran. Zamiast go karcić, zaprasza go do jeszcze bliższej relacji, bardziej intymnej, czego symbolem jest właśnie dotyk.

Pokazując nam swoje rany zadane Mu przez tych, których kochał, Jezus chce ośmielić nas w naszym przychodzeniu do Niego z naszymi ranami, by On mógł nas z nich uzdrowić. Pokazuje nam swoją słabość, by dać nam do zrozumienia, że w niczym nam nie zagraża. Pokazuje, że jest poraniony jak my, że tak samo cierpiał i rozumie czym jest samotność i odrzucenia.

Jednak naszym naturalnym odruchem jest chęć ukrycia rany, schowania jej z lęku, że dotyk może spowodować większy ból. Jezus to rozumie. Dlatego zamiast dotykać naszych ran, uzdrawia nas pozwalając nam dotknąć się Jego własnych. Tak uzdrowił Tomasza z rany niewiary i lęku. Jednak tym, co uzdrowiło Tomasz jest nie tyle sam fakt dotknięcia się ran Jezusa, ale miłość, jaką Pan okazał mu w tym geście… w tym Tomasz rozpoznał swojego Pana i Boga, który jest miłością. Boga rozpoznajemy sercem, kiedy okazuje nam miłość.

Momentem, w którym możemy tego doświadczyć jest sakrament pojednania. To chwila, w której możemy przynieść do Jezusa nasze rany zadane nam przez grzech i wyznać, że On mam moc nas uzdrowić. Możemy dotknąć się rany w Jego sercu, by uzdrowił nas swoją miłością. Zanurzamy nasz grzech, naszą śmierć w jego śmierci, by on w niej Zmartwychwstał.

To wszystko jednak dokonuje się właśnie w prostocie konfesjonału, często niewygodnego, w znaku krzyża i formule rozgrzeszenia wypowiadanej przez obcego człowieka. I może czasem rodzą się wątpliwości, czy to wszystko ma sens i czy Jezus rzeczywiście wtedy w nas Zmartwychwstaje. I trudno się temu dziwić, skoro apostołowie wątpili, widząc Go na własne oczy. Jednak to, w co WIERZYMY i co WYSŁAWIAMY, to nie kratki konfesjonału i człowiek za nimi, ale dobroć Boga i Jego Miłosierdzie, które trwają na wieki!

4 komentarze:

Oks pisze...

To naprwdę niesamowite.
Dotykać ran Boga...

Anonimowy pisze...

W"Biblii" zachwyca mnie głębia najprostszych gestów... No właśnie - a jak my "dotykamy" - spojrzeniem, słowem, dłonią... Nasz dotyk leczy , czy rani innych?
Chrystus uczy nas tych najpiekniejszych, kojacych gestów.

P.M. pisze...

Kilka dni temu katechetka i ksiądz,którzy przygotowują dzieci do pierwszej Komunii Świętej chyba nie do końca właściwie zachowali się w stosunku do dwojga dzieci i ich rodziców. Moja rodzina była na początku oburzona. Ta sytuacja nas jednak dużo nuczyła. Ksiądz jest tylko narzędziem. Tak naprawdę przychodzimy do Jezusa, to Jego szukamy, za Nim idziemy...i zawsze otwierając się na Pana znajdziemy MIŁOŚĆ.Podobnie jest chyba w sakramencie pojednania - to spotkanie z Ojcem - nie księdzem.

Anonimowy pisze...

jejciu, jak ten tekst był mi teraz potrzebny... dziękuję! Magda