05 lutego 2009

Dom

Trochę czasu minęło od ostaniego tekstu, ale w tym czasie na blogu umieściliśmy przydatne, jak sądzimy, teksty o rozeznawaniu duchowym: reguły s.w Ignacego i komentarz o. Józefa Augustyna oraz dwa wykłady s. Bogna o lectio divina: rys historyczny i metodologia lectio divina. Zapraszamy na blog i dobrej lektury.

Ekipa SWS

DOM OJCA

„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? 
I we Mnie wierzcie.
W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. 
Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. 
Idę przecież przygotować wam miejsce” 
J 14,1-2

Dom do którego tęsknimy to Królestwo Boże. Niebo jest naszym naturalnym żywiołem, przestrzenią, w której czujemy się u siebie. Dlatego tu na ziemi jesteśmy wygnańcami. Każdy z nas nosi w sobie pragnienie nieba, choć nie zawsze zdaje sobie sprawę, że to za nim tęskni. Także ci, którzy nie wierzą w Boga, przecież szukają czegoś (szczęścia, pokoju, sensu), co dałoby im spełnienie.

Jezus mówi: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie” (J 14,1). On daje nam gwarancję, że ten dom istnieje. Przecież poszedł przygotować nam miejsce. A gdy je przygotuje, przyjdzie powtórnie i zabierze nas do siebie, abyśmy byli tam, gdzie On jest (por. J 14,3). Dobra Nowina dla nas brzmi: Twoje pragnienie i tęsknota nie jest ułudą. Dom za którym tęsknisz, istnieje i czeka na ciebie przygotowany przez Jezusa.

Nie oznacza to jednak, że teraz musimy jedynie czekać na koniec naszego wygnania. Królestwo Boże, a więc niebo jest pośród nas (por. Łk 17,21). Jest ono w nas, bo Bóg mieszka w nas Jesteśmy Jego świątynią.

Ile razy modlę się, tyle razy wracam do domu, do mojego serca, by w nim odnaleźć Boga, mój skarb. Modlitwa nie jest obowiązkiem, czymś, co robię, by spełnić Boże wymagania. To powrót do bezpiecznej przystani, do tego, co jest moim żywiołem. (Kiedy modlę się czuję się czasem tak, jak musi czuć się ryba wrzucona z powrotem do wody; jak ktoś, kto wreszcie może swobodnie odetchnąć). Tu uspokaja się moje serce i wszystko wraca na właściwe miejsce. Żal mi ludzi, którzy się nie modlą. Są bezdomni.

Modlitwa bywa oczywiście czasem trudna. Myślę, że to dlatego, że nasz dom jest często opuszczony. Zajmujemy się tysiącem spraw i rzadko zaglądamy do własnego wnętrza.  Gdy wreszcie zaczynamy się modlić, czujemy się nieswojo we własnym domu. Trzeba go na nowo zamieszkać. Kto robił remont lub urządzał mieszkanie od nowa, wie ile to kosztuje pracy. Jednak warto podjąć ten wysiłek. Wielka jest potem satysfakcja i radość. Tak samo z domem naszego serca. 

Zatem powróćmy do modlitwy, do Boga, do własnego serca, byśmy nie byli bezdomni.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Czasami trudno jest trafić do tego "domu'!