20 stycznia 2009

Bezpieczna przystań

Oto kolejny tekst, a z nim nasza modlitwa:  "Łaska wam i pokój niech będą udzielone obficie przez poznanie Boga i Jezusa, Pana naszego!" 2 P 1, 2  

Ekipa SWS


I WTEDY NASTAJE POKÓJ

„Jedynie w Bogu spokój znajduje moja dusza” Ps 62, 2

Tak bardzo pragniemy znaleźć bezpieczną przystań, miejsce, gdzie odnajdziemy ukojenie i wewnętrzny pokój. Różne zawirowania życia wyczerpują nas i przestają mieć posmak przygody, jeśli nie ma bezpiecznego domu, gdzie można powrócić i odpocząć. Gdzie szukać tej przystani? Spontanicznie chwytamy się wszystkiego, co daje choć pozór stałości i poczucia bezpieczeństwa. 

Szczęśliwi ci, którzy odnaleźli to wszystko w Bogu. Bo to „On jest opoką i zbawieniem moim. On moją twierdzą, więc się nie zachwieję” (Ps 62,3). To właśnie te chwile, gdy na nowo powierzam moje życie Bogu i na Nim opieram cała nadzieję, mogę nazwać najszczęśliwszymi. Wtedy czuje, że żyję!

Lecz, jeśli właśnie takie życie – powierzone, poddane Bogu jest najszczęśliwsze, to dlaczego oddalam się od Boga, szukając czego innego lub poddaję się lękowi, jakby Bóg nie mógł mi wystarczyć?

Bo On prowadzi mnie swoimi ścieżkami, a te są „wąskie” (por. Mt 7, 14) i nie zawsze zgodne z moimi wyobrażeniami. „Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi moje - nad waszymi drogami i myśli moje - nad myślami waszymi” – mówi Pan (Iz 55, 9). 

Ciągle staję przed dylematem: życie poddane Bogu i doświadczenie pokoju, że On mnie prowadzi czy chodzenie własnymi drogami i niepokój, gdzie dojdę.

To jest paradoks Ewangelii, że do pełnego pokoju, „pokoju, który przewyższa wszelki umysł” (Flp 4, 7) dochodzi się przez zmaganie, by poddać swoją wolę Bogu. Czyż nasze życie nie przypomina czasem takiego zmagania się z Bogiem, jak Jakub z Aniołem (por. Rdz 32,25nn)? Jakież szczęśliwe są te chwile, gdy wreszcie poddajemy się i mówimy Bogu: „Ty wiesz lepiej. Niech się stanie według Twego Słowa”. Jaka ulga, że rezygnujemy z bycia „bogiem” i wszystko wraca na swoje miejsce. 

I wtedy nastaje pokój…

Będę śpiewał Tobie mocy moja.
Ty Panie jesteś ma nadzieją.
Tobie ufam i bać się nie będę.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"Czemu zgnębiona jesteś, duszo moja i czemu trwożysz się we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze wysławiać Go będę." Ps 42,6

"Wiara to nie jest monolityczny akt jasnej i pastelowej ufności. Wiara to rzeczywistość dynamiczna." J.R.

gdy ciężko..

Anonimowy pisze...

Gdy czytam komentarze, wszystko wydaje się tutaj takie proste...

Titanik pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Titanik pisze...

Pokój... Najczęściej tracimy go nie w złej sytuacji ale jednoznacznej, tylko właśnie w niepewnej, pełnej zawirowań. Porównując to do moich doświadczeń żeglarskich-silny ale stały wiatr nie jest powodem do niepokoju, dużo gorsze są krótkie podmuchy, których kierunek trudno przewidzieć.
Dla mnie jednak paradoksem jest ostatni akapit, który czasem rodzi pytanie: czy powierzając się Bogu nie zwalniamy się czasem z odpowiedzialności, czy nie stajemy się jachtem, który wywiesza dwie czarne kule na maszcie: "nie odpowiadam za swoje ruchy"? Bardzo trudno jest nie walczyć z Bogiem, bardzo trudno być odpowiedzialnym w boży sposób i przekazać Jemu ster. Z drugiej strony lekkie choroby czasem leczymy sami, poważne powierzamy lekarzom a całe życie - powinniśmy oddać najlepszemu lekarzowi i pod Jego dobrą opieką osiągnąć spokój.
Pozdrowienia dla łucznika w habicie :)
Sylwester

Anonimowy pisze...

Z własnego doświadczenia wiem, że takie trudne sytuacje, od których każdy chce uciec, są potrzebne. Wtedy uświadamiamy sobie na co nas stać , co tak naprawdę jest dla nas ważne. Dopiero wówczas, gdy potrafiłam przyjąć prawdę o sobie; pogodzić się z przeszłością,gdy pozwoliłam, aby "umarło" moje wyobrażenie Boga... zaczęłam naprawdę żyć, "smakować" życie, doświadczyłam prawdziwych spotkać z Bogiem i ludźmi. Chociaż to zmaganie z samym sobą pewnie trwa całe życie.

Romek Groszewski SJ pisze...

To co ważne byśmy pamiętali, to to, że Jezus nie obiecuje nam życia bez problemów i trudności. Jeżeli oczekujemy, że pokój Jezusa, to bliżej nieokreślony "dobrostan" czy "miłostan" (od słowa miło, a nie miłość)to żyjemy w jakiejś iluzji.

Życie boli, czasem bardzo i wiemy o tym wszyscy, niektórzy doświadczają tego bardziej inni mniej i to też boli, ale tego też nie da się zmienić.

Pokój Jezusa, to pokój pomimo bólu i trudności, to nadzieja na wieczność, to wolność od tego, co posiadam i czego nie posiadam i to jest po ludzku irracjonalne, to łaska - czyli to, co dokonuje sam Bóg we mnie - łaska, którą mogę przyjmować lub odrzucać, za każdym razem gdy doświadczam bólu tego życia.

Postawa Jezusa wobec cierpienia tego świata, jest wejść w sam jego środek i w sposób wolny współcierpieć, to wziąć krzyż i ufać że Ojciec się zatroszczy, to w tym jest źródło pokoju Jezusa.

Anonimowy pisze...

czy to jest możliwe, żeby mieć w sercu zawsze pokój od Jezusa? Cokolwiek nas spotyka? I czym różni się ten pokój w sercu od ufności, albo inaczej - jakie są relacje między pojawiającą się w nas ufnością, lub jej brakiem w różnych sytuacjach życiowych, a pokojem, który Jezus wkłada w serce?

Bo według tej definicji wiary J.R., którą napisałam w pierwszym komentarzu, wychodzi, że wiara to zarówno ten brak ufności, jak i ufność, przeplatające się ze sobą różne emocje w nas, połączone jednak decyzją wiary... ale nie wiem, czy ja to dobrze rozumiem;)

poproszę o pomoc specjalistów;)

Anonimowy pisze...

Chyba jest tak, przynajmniej w moim przypadku, że często nie potrafimy sobie poradzić z emocjami, np. odrzuceniem, obmową, niesprawiedliwą krytyką, lękiem o przyszłość itd. Ale wiarę chyba trzeba oddzielić od emocji. Jestem po dwóch tygodniach rekolekcji - ćwiczeń ignacjańskich i chociaż moje życie jest nakierowane na Boga, widzę, jak wiele rzeczy w moim zyciu muszę zmienić. Na pewno jednak inaczej podchodzę do emocji (tzn. staram się). W sytuacjach trudnych, których jest sporo w moim życiu staram sie oddawać Ojcu każdy dzień, czuję lęk czy rozpacz, ale te emocje mnie nie niszcza ... , bo jednocześnie ufam, że Bóg jest silniejszy. Kiedyś widziałam pewien obraz, który utkwił mi w pamięci - owieczka spadajaca w przepaść i Chrystus , który ją łapie. Mam taką pracę, że często spotykam się z cierpieniem, trudnymi problemami, staram się pomagać, już nie obwiniam Boga i oddaje wszystko Panu, wierząc że wyprowadzi z tego dobro.

ekipa SWS pisze...

Dzięki za to głebokie dzielenie. Myślę, że każdy z nas musi uczyć żyć z emocjami, które są jak wzburzone morze. Jeśli gdzieś na dnie duszy jest wiara i zaufanie, to właśnie tam panuje pokój, pomimo burzy uczuć na powierzchni. Wtedy mogę powiedzieć: jest we mnie lęk, ale ja nie jestem cały lękiem.
s. Bogna