17 listopada 2008

Nadzieja zakotwiczona w niebie

Dziś tekst dotykający samej istoty nadziei chrześcijańskiej. Niebo wydaje nam się często czymś odległym i mało upragnionym, jednak, jeśli nie jest ono przedmiotem naszej nadziei, to nic nie zrozumiemy z tego, co dzieje się tu, w doczesności.


"Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy,
bo godny jest zaufania Ten, który dał obietnicę"
Hbr 10, 25

Co jest największą obietnicą Boga wobec człowieka?
Na co nadzieję mają ci, którzy w Niego uwierzyli?

"Oczekujemy, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” 1P3, 13

Chrześcijaństwo jest wiarą w rzeczywistość życia wiecznego. Nadzieja chrześcijańska nie polega przede wszystkim na ufności wobec Boga w tym, co dotyczy naszego ziemskiego życia. Bóg pragnie, abyśmy przebywali z Nim na zawsze. Zaprasza nas do nieba.
Przychodzimy do Boga z różnymi naszymi spodziewaniami: że będziemy zdrowi, że będziemy mieli zapewniony byt, że ominą nas nieszczęścia, że powiodą się nasze plany. Bóg chce, żebyśmy Go prosili i na Nim polegali. W swojej hojności i miłości wychodzi nam naprzeciw każdego dnia, udziela pomocy, błogosławi naszą codzienność. Ale

„jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, 
jesteśmy bardziej od wszystkich godni politowania”
1Kor 15, 19.

Gdyż przez Niego otrzymujemy o wiele większy dar – zbawienie. Dzięki Chrystusowi, który jest źródłem i fundamentem niezniszczalnej nadziei, możemy mieć ufność, że nasze życie zmienia się, ale się nie kończy. To jest Dobra Nowina – orędzie, które pozwala nam przetrwać życiowe rozczarowania i niespełnione nadzieje.
Jezus mówi:

„Przestań się lękać!
Ja jestem Pierwszy i Ostatni, i żyjący.
Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków
I mam klucze śmierci i Otchłani”
Ap 1,17

On jest Tym, który zmartwychwstał jako pierwszy. On zapanował nad śmiercią, grzechem, samotnością, lękiem. Daje nam obietnicę nieba.

„Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem.
Kto wierzy we Mnie,
choćby i umarł żyć będzie.
Wierzysz w to?" J 11,25

Dziś, jak do Marty, Jezus do nas kieruje to zasadnicze dla naszej wiary pytanie. Jezus chce, byśmy byli świadkami nadziei nieba. Bez tego chrześcijaństwo będzie jedynie religią pustych obietnic. Bez tego nasza wiara będzie godna politowania. Bez tego męczeńska śmierć naszych sióstr i braci w Indiach nie będzie miała sensu.

Módlmy się wspólnie:

Panie Jezu – Ty jesteś moja nadzieją.
Ufam, że przygotowałeś dla mnie mieszkanie w niebie.
Nie chcę uciekać od rzeczywistości.
Przeżywając radości i smutki, sukcesy i porażki obecnego życia, chcę się trzymać niewzruszonej nadziei i oczekiwać spotkania z Tobą w wieczności.
Amen

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Dziękuję za pomoc, ale nie potrafię opisać tego , co przeżywam.Dziękuję za SŁOWO...

A co do Nieba...

Wydaje mi się, że gdy zaczynamy powoli i systematycznie rozważać SŁOWO Ojca, SŁOWO BOŻE...ono nas przemienia.Chyba ks. Alessandro Pronzato napisał, że modlitwa to operacja ogołocenia - uświadamiamy sobie bowiem jak wiele nieistotnych spraw, rzeczy, ludzkich opinii i sądów pochłania naszą uwagę. Zaczynamy inaczej patrzeć i czuć... może uczymy się wolności ... i dopiero wtedy pozwalamy Bogu się prowadzić. Bo chyba żeby żyć nadzieją na niebo musimy być wolni od tego co ziemskie ( wolni, czyli nie obojętni ale nie przywiązani ).

Nie wiem jednak, czy taka wolność jest możliwa. Wydaje mi się, że niewiele osób tak naprawdę głęboko przeżywa i uświadamia sobie fakt, że kedyś spotka sie z Chrystusem. Ja o tym wiem, ale to tylko wiedza...